Sporting CP, czyli raz się przegrywa, raz się przegrywa...
Nie ma chyba lepszego impulsu do napisania tekstu nt. Sportingu. Sporting Club de Portugal (nie Sporting Lizbona, z takim nazewnictwem walczy nawet sam klub i jego kibice) się doszczętnie kompromituje. Nikt nie umie sobie wytłumaczyć, jakim cudem w Porto i Benfice można uporządkować pewne sprawy, a „Lwy” ciągle pozostają z tyłu. Dawny zespół Andrzeja Juskowiaka jest sportowym wrakiem.
Nie przemawia do mnie, że są na trzecim miejscu w lidze, że przegrali tylko trzy mecze w lidze. Że mają 3 punkty przewagi nad Bragą. Że tracą 3 punkty do miejsca, które da może eliminacje Ligi Mistrzów. Nie obchodzi mnie to. Za długo to trwa.
Bo oczywiście, należy tutaj dodać, że chodzi o warunki portugalskiego topu, gdzie Sporting jest. Ale to jest ciągle popychadło. Trzecia ręka. Od 2003 roku albo Porto, albo Benfica zostają mistrzami Portugalii. Niemalże dzieje się to na przemian.
Zresztą, Portugalia ligowa jest niczym Holandia.
Holendrzy od sezonu 1959/60 mają PSV, Ajax i Feyenoord + dwa rodzynki – AZ Alkmaar (1981, 2009) i Twente (2010). Portugalczycy w całej historii swojego futbolu ligowego mają Porto, Benfikę i Sporting + ich dwa wyjątki: Boavista Porto z 2001 r. i Belenenses z roku 1946.
Pisałem kiedyś na innym portalu tekst, w którym pokazywałem, że nie tylko sam Sporting znaczył kiedyś więcej, ale też był ośrodkiem kulturalnym. Estadio Jose Alvalade było areną wielu koncertów największych zespołów świata. Natomiast - to, co rzucało się w oczy podczas tych wydarzeń w latach 90. to atmosfera święta. Depeche Mode, Metallica… fantastyczne sprawy. To było jak wskoczenie w tłum umuzykalnionych fanatyków, z których wielu odpalało nieraz race. To miało swój klimat, wyjątkowość.
Dlaczego do tego nawiązuję? Dlatego że może i ta atmosfera pozostała („Ecstasy of Gold” Ennio Morricone, znane jako intro Metalliki na koncertach, witało choćby Legię w sezonie 2011/2012)… ale nie ma już tego pięknego pierwiastka, który przyciągał do Sportingu. Właśnie tej wyjątkowości.
Ten klub przedstawił światu Naniego, Rui Patricio, Joao Mario, Williama Carvalho, Adriena Silvę, Cedrika Soaresa, Marcosa Rojo, Islama Slimaniego, Maniche’a, Joao Moutinho, Miguela Veloso, Ricardo Pereirę, Simao, Gabriela Heinzego, Ricardo Sa Pinto, Nuno Valente, ale przede wszystkim - Cristiano Ronaldo.
Ten sam Sporting oczekuje na mistrzostwo kraju od 2002 roku! 16 lat! To jest dla wielu fanów z zielonej części Lizbony tragedia. Po drodze przydarzył się jeszcze finał Pucharu UEFA w 2005 roku, ale tam faworyzowany Portugalczycy zostawili odprawieni z kwitkiem przez CSKA Moskwa. Większej potwarzy nie można było przewidzieć.
Ja pamiętam wyjątkowe zdjęcie - Peter Schmeichel w barwach Sportingu. Tacy ludzie chcieli przychodzić do ekipy „Lwów”. Ja pamiętam zupełnie inny biegun, jeśli chodzi o wspomnienia (którym gardzę, ale jednocześnie jest śmieszny) - Liedson symulujący i trafiający do „Watts” w Eurosporcie. Pamiętam otwarcie nowego Estadio Jose Alvalade (na EURO 2004, naprawdę ono jest piękniejsze niż Estadio da Luz) w zestawieniu ze starym, właśnie areną koncertów.
"Mitica Curva Sul" the sector of the ultras of #SportingCP in the old #Alvalade stadium (1980's). #SportingLisboa pic.twitter.com/HRSk2THu3o
— OldFootballPhotos (@OldFootball11) 26 de agosto de 2016
@bifana_bifana Nice shot of the old Alvalade #SportingCP pic.twitter.com/EC7BpRTjP8
— Graham Ward (@exohms) 16 de diciembre de 2016
New post (Alvalade with the worst European house) has been published on F1 News - https://t.co/Xh3EvJlSUY pic.twitter.com/u0ujIHd7xn
— fantasyformula (@fantasyformula_) 9 de marzo de 2018
Wracając do Sportingu, coś Wam zdradzę. Historię, którą opowiedziała mi moja mama. Jakiś czas temu, w mojej rodzinnej miejscowości gościła pani, która jest autorką bajek dla dzieci. Pani Wioletta Piasecka – tak się nazywa, elblążanka. Jak słyszałem z opowieści, przemiła kobieta. Napisała kiedyś bodajże zbiór bajek, które dotyczyły sportu, piłki nożnej (to naprawdę ma wzięcie na rynku). Jak się okazało, orientuje się ona dosyć nieźle w sporcie. Jeden z chłopców zadał jej pytanie – „A jaki jest Pani ulubiony klub?”. Odpowiedziała – „Sporting”.
Musiało za tym pójść kolejne pytanie – „Ale dlaczego akurat Sporting? Dlaczego nie Real? Barcelona?”
I wtedy opowiedziała nam historię o tym, że jej syn kiedyś razem z kolegami upatrzył sobie właśnie kiedyś wzmiankę o Sportingu w jednej z gazet lub stron internetowych. Postanowili, że będą o tym pisać sami, zbierać fanty, gadżety, koszulki, szaliki, dosłownie byli „zafiksowani” tym klubem.
Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale o tych zapaleńcach dowiedział się Sporting. Naprawdę, w klubie dotarło do nich, że są tacy chłopcy, którzy piszą o „Lwach” w Polsce. Co zrobił klub?
Zaprosił ich na Alvalade. Jej syna i kolegów. Sporting Clube de Portugal wpuścił tych chłopców do swojej świątyni. Mieli najpiękniejszą pamiątkę na całe życie.
I po raz kolejny coś we mnie obumiera, gdy widzę, jak tak wyjątkowe miejsce jak właśnie Alvalade jest miejscem takich cyrków.
Dwa tygodnie temu, 19 piłkarzy w rezerwach. Jorge Jesus już jest siwy, ale po czymś takim ten człowiek zejdzie po prostu na zawał albo skończy jak Walter Donovan z ostatniej krucjaty Indiany Jonesa.
After suspending these 19 players, Sporting will only have 6 first team players available for Monday's game against Paços.
— Jan Hagen (@PortuBall) 6 de abril de 2018
Bas Dost, the only player involved last night that doesn't have a public Instagram or Facebook account, remain the only regular starter unsuspended. pic.twitter.com/50DXnN2I1l
*Przy okazji – polecam Jana Hagena, tyle informacji o lidze portugalskiej, jakie on przedstawia… to tego chyba nie robi nikt.
***
Nie życzę czegoś takiego żadnemu trenerowi. Zwykła głupota, buta i egoizm działacza (fakt, że stopnia naczelnego, najwyższego z możliwych) uderza w cały klub. Jak tam ma być normalnie?
Czasami żałuję, że nie odpadli oni z Viktorią Pilzno. Zasługiwali na to, a Bas Dost powinien tego dnia mieć pecha. Po prostu. Ten zespół już z Legią w Warszawie doszczętnie się skompromitował, gdy Jacek Magiera pokazał po raz kolejny taktyczny geniusz na tle następnego po Zinedine'ie Zidane’ie trenerze z Zachodu.
Spójrzcie jednak na tę wypowiedź byłego komentatora ligi portugalskiej, dziś prezesa Motoru Lublin, Leszka Bartnickiego o Sportingu. Odnosił się on do sytuacji Jorge’a Jesusa.
(źródło: Twitter Leszka Bartnickiego)
OK, prezes się zreflektował. Wycofał. Bruno de Carvalho przestraszył się protestów, sprzeciwu fanów. Wszystko naprawiono.
I dlatego byłbym niesprawiedliwy, gdybym był zły tylko na prezesa. Bo Jesusowi teraz trzeba było współczuć. Ale ogółem… przychodził, niosąc nadzieję. A nie zmieniło się nic, sportowo jest tak samo jak było. Feyenoord zdobył pierwsze mistrzostwo od 1999 roku, Monaco wygrało Ligue 1 pierwszy raz od 2000 roku, a Spartak Moskwa był najlepszy w Rosji po raz pierwszy od 2001 roku. A Sporting czeka. Noż, cholera jasna.
Ale sami widzicie. Sympatyk Sportingu – taki jak ja – też ma mętlik w głowie. I jest głównie smutny. Bo ma świadomość, że w momencie kolejnego kryzysu prezesowi, trenerowi lub piłkarzom strzeli do głowy coś równie dziwnego i złego.
Stwierdziłem, że muszę to napisać dla lepszego samopoczucia. Przydałoby się, żeby ten sympatyczny ciągle klub przestał irytować przeciętnością.