Nie futbol, a Nani wraca do domu
Kojarzycie takiego gościa jak Cristiano Ronaldo, prawda? Całkiem wysoki, według kobiet dosyć przystojny. Zbiera Złote Piłki, a ostatnio podobno postanowił się przeprowadzić z Madrytu do Turynu. Coś świta? To dobrze. Bo zmierzam do tego, że był taki moment, że świetny i perspektywiczny Ronaldo miał gorsze statystyki niż jego mniej doceniany rodak. Nani w pierwszych stu występach dla Manchesteru United miał tyle samo goli co Cristiano, ale o jedyne dwadzieścia asyst więcej. Niewątpliwie odciskał on wyraźniejsze piętno na Czerwonych Diabłach niż jego bardziej znany kolega. Nani nie rozwinął się jednak tak, jak mógłby to zrobić i od kilku lat tuła się po Europie, szukając swojej formy. Ta na razie nie może zostać odnaleziona, ale Portugalczyk ma już pomysł, gdzie może być. Zabłąkana prawdopodobnie wróciła do domu.
Tym miejscem dla Naniego jest w końcu Lizbona. Portugalczyk jest przecież wychowankiem Sportingu, z którego trafił do Manchester United, gdzie rozpoczęła i jednocześnie zakończyła jego wielka kariera. Nie pomogła Valencia, nie pomogło Lazio. Sporting musi pomóc. Choć w zasadzie to nie wiem czy nie na odwrót. Lizbończycy są bowiem w obłąkanym stanie. W klubie dzieją się ostatnio kuriozalne rzeczy, przez które zespół opuszcza wielu zawodników będących jego trzonem. Mowa tu o Basie Doście, Gelsonie Martinsie i chociażby Williamie Carvalho, więc nie ma żartów. Naniemu mają być jednak nie straszne wszelkie komplikacje i jest gotów dać całego siebie swojemu klubowi. Skrzydłowy związał się z drużyną dwuletnią umową. Nie wiadomo ile Sporting zapłacił za niego Valencii. Niewykluczone, że Nietoperze po prostu rozwiązały z nim kontrakt.
Czy pomysł do domu to dobry pomysł? Nie wiem, ale na pewno lepszego nie ma. Jeśli cokolwiek może reanimować formę Naniego, jest to właśnie Sporting. Być może diametralna przebudowa składu zrobi dobrze całemu zespołowi, a skrzydłowy stanie się jego nowym liderem? Nie takie sytuacje widzieliśmy już w piłce i nie tacy piłkarze nagle odnajdywali formę. Poza tym, sam piłkarz bardzo chce jeszcze udowodnić swoją wartość, więc myślę, że Lizbończycy śmiało mogą Nanim polegać.