Dost jednak zostaje?
Bas Dost to napastnik bardzo niedoceniany. Europejskie media huczą o Lewandowskich i innych Suarezach, a przecież w mniejszych ligach też są snajperzy światowej klasy. Jednym z nich jest właśnie Holender, który w ostatnich sezonach pokazuje, że jest fachowcem w swojej dziedzinie. Ostatnie dwa lata w Sportingu to aż 61 bramek w 61 meczach. Mało kto może pochwalić się taką statystyką. W zasadzie tylko Ronaldo i Messi są w stanie zrównać liczbę strzelonych goli do ilości występów. Wydawało się, że to przywilej tylko świetnych, wszechstronnych zawodników, a tymczasem Dost udowadnia nam, ze wielki i niezbyt zgrabny napastnik też potrafi taką sztukę osiągnąć.
Wydawać by się mogło, ze takiego gościa powinno się nosić na rękach i wysławiać pod niebiosa. Okazuje się jednak, że nie wszyscy myślą podobnie. Dost faktycznie był przez pewien czas ulubieńcem zielono - białej części Lizbony, ale to skończyło się wraz z pewnym feralnym wydarzeniem. Grupa pseudokibiców napadła piłkarzy w ich ośrodku treningowym, a Holendrowi nie udało się uciec i dostał on w twarz. Napastnik natychmiast zażądał transferu, czemu oczywiście absolutnie nie można się dziwić.
Teraz jednak dochodzą do nas informacje, według których Dost jednak zostanie w Lizbonie. Policzek widocznie przestał już boleć, a duma ma zostać uleczona znaczną podwyżką, na którą rzekomo zgodzić się mieli włodarze. Holender zażądał również odejścia obecnego jeszcze prezydenta, który jednak już na tę chwilę nie prowadzi swoich obowiązków, bo przejął je Sousa Cintra, któremu powierzono zadanie naprawienia walącego się klubu.
Zatrzymanie Dosta byłoby silnym sygnałem dla innych zawodników. Jeśli ich boiskowy lider pozostałby w klubie, mogliby oni uwierzyć, że jeszcze nie wszystko w Sportingu jest spisane na straty, a lepsze czasy mogą nadejść. Warto jednak dodać, że negocjacje wciąż trwają, a biorąc pod uwagę nieprzewidywalność całego klubu, zdarzyć się może jeszcze dosłownie wszystko, włączywszy w to kolejną bójkę, której prawdopodobnie Dost już by nie zniósł i w trybie natychmiastowym opuścił stolicę Portugalii. W końcu strzelać to on ma do bramki, a nie w czyjeś gęby.