Terry tłumaczy swoje ostatnie zachowanie
Jeśli miałbym określić Johna Terry'ego jednym słowem, użyłbym wyrazu "skała". To bowiem niezłomny facet. Przez lata dyrygował defensywą Chelsea i był zdecydowanie największa cegłą w jej murze, a o tym, że jest twardy, przekonała się nawet żona Wayne'a Bridge'a. Może swoim zachowaniem, opisanym w drugiej części poprzedniego zdania Anglik już tak nie zachwycił, ale trzeba dodać, że poza tym jego kariera jest raczej nieskazitelna. Na pochwałę zasługuje też zachowanie po odejściu z Chelsea. Terry nie chciał rywalizować ze swoim ukochanym klubem, ale jednocześnie pragnął grać w Anglii i rywalizować na wysokim poziomie, więc zdecydował się na zdegradowanie się do Championship, pomimo wielu ofert z Premier League. Po roku gry uznał, że potrzebuje kolejnych wyzwań i już miał przechodzić do Spartak Moskwa, kiedy nagle, cytując klasyka, coś się popsuło. Terry wyjaśnił swoje motywy w wywiadzie dla The 5th Stand.
Wciąż nie zdecydowałem, gdzie chciałbym grać dalej. W przyszłości na pewno będę chciał być menedżerem, ale na razie nie wiem. Tego lata trenowałem w zasadzie każdego dnia, by utrzymać formę, w razie gdyby pojawiła się ciekawa oferta, ale dalej jestem niezdecydowany, Jestem w formie i czekam na coś interesującego. Nie żałuję jednak swojej decyzji. Ostatnie 7 tygodni spędziłem z rodziną, a to pierwszy tak długi czas z nimi od 22 lat. Przemyślałem parę spraw i odpocząłem od zgiełku piłki. Niczego nie żałuję.
Nie ma wątpliwości, że rodzina jest istotna, ale uważam, że swoim ostatnim zachowaniem Terry zamknął sobie już drogę do poważnej piłki. Teraz zostaje w zasadzie MLS, które w jego przypadku nie jest wcale głupim pomysłem. Zarobiłby sobie jeszcze dobre pieniądze, a sportowo nie wymagałoby to od niego poświęcenia na sto procent. W międzyczasie mógłby doszkalać się jako trener, skoro to dla niego tak istotne. W Europie mogliby mieć mu za złe, że nie skupia się tylko na grze, a tam będą się po prostu cieszyć, że jest. Czemu więc się na to nie zdecydować? Rodzina pewnie też chętnie odwiedziłaby Stany Zjednoczone.