Recepta na lewo, czyli nie denerwuj Aptekarza...
Gdy idzie ci w lidze jak pingwinowi na pustyni, a między kolejnymi kolejkami dostajesz szansę na odbudowanie swojej pewności w meczu pucharowym, fajnie jest taką okazję wykorzystać. Tym bardziej jeśli jedziesz na wyjazd do Bułgarii, która do najpiękniejszych salonów europejskiego futbolu zdecydowanie nie należy. No, jeśli jesteś z Ekstraklasy, to Ludogorets Razgrad może budzić twój respekt, nawet powinien, ale reprezentant niemieckiej Bundesligi w Lidze Europy powinien takie mecze wygrywać z zamkniętymi oczami. Bayer Leverkusen oczy miał otwarte, ale zrobił to i pokonał rywali 3:2, choć przegrywał już dwoma bramkami.
Brazylijsko-bułgarska ekipa to nie są wcale byle ogórki. Jakby nie patrzeć nie tak dawno występowali w Lidze Mistrzów, więc szacunek im się należy. Nie twierdzę, że Leverkusen miało ich w dupie i myślało, że przyjadą jak na wakacje do Wrocławia, ale jednak po 31. minutach przegrywali już 0:2. Pierwszy gol dla gospodarzy padł w 8. minucie i nie ma co go właściwie opisywać - Claudiu Keșerü podszedł do rzutu wolnego i lewą nóżką pokonał Lukasa Hradecky'ego. Bayer momentalnie przejął inicjatywę, zaatakował wysoko, grał piłką po obwodzie bułgarskiego pola karnego*, szukał uderzeń sprzed szesnastki, a także wielu dośrodkowań.
*może trafniejsze było napisanie o brazylijskim polu karnym? Spis narodowościowy wyjściowej jedenastki Ludogoretsa:
- 5 Brazylijczyków
- 3 Bułgarów
- 2 Rumunów
- 1 Holender
Z ławki wszedł Polak (tak, Góralski) i Brazylijczyk
Bułgarzy... w sensie Brazylijczycy nastawiali się na kontrę, bo wiadomo, jaką charakterystykę mają tacy goście w różnych dziwnych drużynach z rubieży Europy - szybki i drybler. Im to pasowało, dlatego parę razy dręczyli tych ananasów Jonathana Taha i Aleksandara Dragovicia. Jednak to, co zrobili w 31. minucie na spółę z Keșerü... a Jezus Maria! Zobaczcie gdzieś tego gola! Wanderson zagrał do Rumuna, a ten w totalnym tłoku zagrał mu przezajebistą piętę i wypuścił po linii między trzema Niemcami. Brazylijczyk wpadł w szesnastkę Hradecky'ego i wystawił futbolówkę Marcelinho, który wyjaśnił temat, pakując niemalże do pustaka. Myk! Ale "Aptekarzy" nie można złościć... Jeszcze przed przerwą gola kontaktowego zdobył 19-letni Kai Haverz, wykorzystując chwilę zawahania defensywy Ludogoretsa i przymierzając przy słupku płaskim uderzeniem zza pola karnego. Ładne. Polecam.
Od strzelenia drugiej bramki Bułgarzy tylko słabli. Leverkusen, jak na faworyta przystało, rozkręcało się i stwarzało kolejne groźne sytuacje. W drugiej części meczu nie dawali gospodarzom zdziałać praktycznie niczego. W 63. minucie doprowadzili do wyrównania, co było tylko kwestią czasu. Dobrze dysponowany Isaac Kiese Thelin popisał się czujnością w polu bramkowym Renana, a kilka minut później Havertz udowodnił, że nie tylko lewą, ale i prawą potrafi kropnąć, zrywając pajęczynę z okienka bramki brazylijskiego golkipera. Bayer prowadził 3:2 w pełni zasłużenie, stwarzał sobie kolejne okazje, a o ofensywnych zamiarach trenera Heiko Herrlicha mogło świadczyć chociażby to, że typowo defensywnego pomocnika Larsa Bendera zastąpił... skrzydłowy Leon Bailey, którego nazwisko pewnie już słyszeliście. Więcej goli już jednak nie padło i z zasłużonym kompletem punktów stadion opuścili przyjezdni.