Veni, Vidi, Vici - bez niespodzianki na Stamford Bridge
Chelsea po mocno przeciętnym spotkaniu pokonała skromnie węgierski MOL Vidi FC. Jedyną bramkę tego meczu strzelił, ku zaskoczeniu wielu, Alvaro Morata.
Pierwsza połowa, delikatnie mówiąc, nie była wybitnym widowiskiem. Chelsea wobec bardzo defensywnej postawy drużyny z Węgier broniącej się całym zespołem w okolicach własnego pola karnego, starała się rozciągnąć grę, angażując z przodu Emersona i Zappacostę. Po jednej z tego typu akcji lewy obrońca The Blues chciał „zrobić” Edena Hazarda z meczu z Liverpoolem. Brazylijczyk z włoskim paszportem minął trzech rywali, jednak strzelił ponad bramką.
W 16 minucie obejrzeliśmy 348 odcinek serialu „Morata pudłuje na potęgę”. W tej angielsko-hiszpańskiej koprodukcji napastnik Chelsea nie zważając na krytykę mediów oraz zszargane nerwy kibiców za wszelką cenę pragnie udowodnić wszystkim dookoła, że „ma w dupie paragrafy” i strzelać bramek nie zamierza. Motyw ten powtórzył jeszcze kilkukrotnie podczas pierwszej połowy.
Pierwsze celne kopnięcie, jakie zadali goście z Węgier w pierwszej połowie, to… kopnięcie w głowę Kepy przez jednego z graczy Vidi FC. Piłkarze Marko Nikolicia nie stwarzali właściwie żadnego zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Hiszpana, a do przerwy mogli prowadzić! Po fatalnym zachowaniu Emersona przed ogromną szansą stanął Loic Nego, jednak jego strzał był zbyt lekki, aby zaskoczyć golkipera gospodarzy.
Druga połowa zaczęła się tak, jak skończyła pierwsza, czyli świetną okazja Nego i skuteczną interwencja Kepy.
W 54 minucie Maurizio Sarri, widząc indolencję swoich ofensywnych graczy, wytoczył najcięższe działa wprowadzając na boisko Edena Hazarda. Znajdujący się w wybornej formie Belg rozruszał grę The Blues z przodu.
W 70 minucie niemożliwe stało się możliwe! Wynik spotkania po zagraniu głową otworzył (a jak się później okazało, ustalił) Morata, umieszczając piłkę w siatce z bliskiej odległości.
Do końca spotkania Chelsea stworzyła jeszcze kilka szans bramkowych, m.in. uderzenie Barkley’a w poprzeczkę czy strzał z ostrego kąta Moraty, swoje okazje mieli również goście – uderzenie z bliska Kovacsa czy rzut wolny w doliczonym czasie gry po nieodpowiedzialnym zachowaniu Davide Zappacosty.
Chelsea zdarzały się nieporozumienia i proste błędy w defensywie, co prowokowało sytuacje dla rywala. Gdyby gospodarze grali dziś z silniejszym i zachowującym więcej zimnej krwi zespołem, prawdopodobnie nie skończyliby spotkania z czystym kontem. Dla The Blues miał to być na papierze najłatwiejszy mecz w fazie grupowej, a wcale nie było lekko, łatwo i przyjemnie. Należy oczywiście pamiętać, że Maurizio Sarri nie przykłada wielkiej wagi do spotkań Ligi Europy, są to rozgrywki, w których daje szansę w większości graczom rezerwowym. Prawdziwa zabawa dla Chelsea (jeśli Sarri będzie chciał w niej wziąć udział) zacznie się dopiero od fazy pucharowej.
Po dwóch kolejkach, wobec wysokiego zwycięstwa PAOK-u z BATE, Chelsea jest samodzielnym liderem w grupie L i ma na koncie komplet punktów. Vidi FC na razie bez punktów oraz bramek.
Chelsea: Kepa - Zappacosta, Cahill, Christensen, Emerson - Kovacić, Fabregas, Loftus-Cheek (66'Barkley) - Willian (74'Moses), Morata, Pedro (54'Hazard)
Vidi FC: Tujvel - Fiola, Juhasz, Vinicius, Stopira - Nego, Hadzic(83'Patkai), Nikolov- Huszti (77'Kovacs), Milanov (83'Hodzic)- Scepovic