Irytujący mecz, czyli Marsylia - Lazio
Kojarzycie tego typu mecze, które są straszliwie nudne, wyłączacie je w 70 minucie, bo już ziewacie na ich widok, a nazajutrz patrzycie na wynik takiego spotkania i okazuje się, że w końcówce padła większość bramek meczu? To właśnie był taki irytujący meczyk, test na cierpliwość. Mecz zwyciężony przez Lazio 1-3.
Wybór meczu Marsylii z Lazio nie był najlepszym wyborem mojego dnia. W Lazio wszystko działało sprawnie, grali naprawdę sympatyczny futbol, tylko mieli zaledwie 38% posiadania piłki i przez większość pojedynku musieliśmy oglądać niezbyt przyjemną grę Marsylii, która mam wrażenie nie ruszała się ze środka pola i podejmowała pełno głupich decyzji. Możliwe, że mieliście taką sytuacje, że podczas lekcji matematyki dostaliście trudne zadanie domowe, którego nie potrafiliście rozwiązać i zamiast poprosić kogoś o pomoc woleliście zrobić to samemu, co miało skutki opłakane. Tak samo miała Marsylia. Dostali zadanie, żeby strzelić gola, ale zamiast skorzystać z pomocy kolegi na skrzydle, woleli strzelić samemu z fatalnej pozycji. Gdyby jeszcze te strzały były celne, to mógłbym częściowo wybaczyć, ale niestety większość z nich leciała daleko od bramki. 60% strzałów gospodarzy było niecelnych. Już na samym starcie mieliśmy gola na 1-0, a jego autorem był Wallace, który po znakomitym dośrodkowaniu Lucasa Leivy umieścił piłkę w siatce, bliżej prawego słupka. W zasadzie poza tym za dużo się nie działo. Dwie akcje miał Ciro Immobile - w 22 minucie trafił w słupek, w 32 po niezbyt udanym podaniu od kolegi strzelił pod poprzeczkę, co z trudem wybronił Steve Mandanda. Do przerwy Lazio wygrywało 0-1.
Druga połowa przyniosła już trochę ciekawszą i żywszą grę, nawet ze strony Marsylii, ale wciąż mecz miał większy potencjał. Zwłaszcza jej początek. W przeciągu pięciu minut miały miejsce trzy ciekawe akcje. W 53 minucie Lulic był 1v1 z Mandandą. Oddał strzał, ale OM uratował bramkarz. Chwileczkę później Marsylia już mogła wyrównać. Morgan Sanson, obiecujący Francuz posłał piłkę zdecydowania za wysoko. Te pięć minut zwieńczył gol na 2-0. Jago autorem był Caiceda, który po świetnym podaniu autorstwa Ciro Immobile posłał piłkę w lewy dolny róg bramki. Dalej w zasadzie nic się nie działo aż do końcówki. Marsylia bawiła się piłką w środku pola, bo defensywa Lazio nie dawała za dużo swobody i w zasadzie goście czekali aż gospodarzom się to znudzi i dostaną piłkę. Jak domyślacie się, nie było to zbyt ciekawe i nie to chciałbym oglądać w czwartkowe wieczory. Już do rzeczy - 86 minuta, rzut wolny dla Marsylii, podchodzi Payet i strzela wysoko, bliżej lewej strony bramki. Mamy do czynienia z bramką kontaktową. Kibice Marsylii trochę odżyli, bo a nóż, a widelec uda się wyjść ze swojego domowego stadionu chociaż z jednym punkcikiem, ale to działało na takiej zasadzie, że niby człowiek wiedział, a jednak się trochę łudził. Szybko takich kibiców na ziemię sprowadził Marusić. Oddał strzał z krawędzi pola karnego na lewy górny róg bramki. Mandanda nie miał szans, obrona nie wróciła na czas, choć miała go dość sporo i konsekwencje były takie a nie inne. Mecz finalnie zakończył się rezultatem 1-3 dla SS Lazio. Na plus? Immobile, defensywa Lazio, Lucas Leiva, na minus - defensywa i środek pola Marsylii.
Olympique Marsylia 1-3 SS Lazio (0-1)
10' Wallace, 59' Caideda, 86' Payet, 90' Marusic