zVARiowana dogrywka w Gliwicach. Legia z awansem!
Po zremisowanym spotkaniu z Jagiellonią, legioniści udali się do Gliwic, gdzie mierzyli się z miejscowym Piastem w ramach 1/16 finału Pucharu Polski. Mecz z serii tych do zapomnienia. Dawno nie oglądałem tak słabego spotkania, a mam przyjemność oglądania na żywo spotkań zespołów z A klasy i ligi okręgowej, gdzie na meczu coś się chociaż dzieje, bo tutaj w regulaminowym czasie gry nie działo się dosłownie NIC. O tym kto awansuje dalej miała zadecydować dogrywka, której pierwsza połowa przyniosła już więcej wydarzeń niż regulaminowe 90 minut. Miała zadecydować dogrywka, ale nie zadecyduje, ponieważ po 120. minutach na tablicy wyników wyświetlał się wynik 1:1. O awansie zadecydowały rzuty karne, w których lepsi okazali się legioniści i zasłużenie awansowali do następnej rundy.
Ricardo Sa Pinto w stosunku do piątkowego spotkania w Białymstoku wymienił pięciu zawodników. Na prawą stronę za Vesovicia wskoczył Paweł Stolarski, duet obrońców tworzyli dziś Pazdan z Jędzą, nie znalazło się tym razem miejsce w składzie dla Cafu, dzięki czemu w wyjściowej jedenastce ujrzeliśmy Kucharczyka i w między słupkami Malarza zastąpił debiutujący dzisiaj w oficjalnym spotkaniu Legii - Radosław Majecki.
Skład Piasta: Plach - Konczkowski, Czerwiński, Korun, Mokwa - Jodłowiec, Dziczek - Badia (80 min. Gojko), Felix (74 min. Valencia), Jagiełło (114 min. Sokołowski) - Ayong (46 min. Papadoupulos)
Skład Legii: Majecki - Stolarski, Jędrzejczyk, Pazdan, Hlousek - Antolić, Martins (48 min. Cafu) - Kucharczyk, Szymański (85 min. Carlitos), Nagy (75 min. Vesović) - Kante (113 min. Kulenović)
Powiedzmy sobie szczerze - jeśli nie oglądaliście pierwszej połowy to nie macie zbytnio czego żałować. Gra toczyła się głównie w środku pola, akcje były tworzone w mozolnym tempie. Legia utrzymywała się dłużej przy piłce, próbowała zdominować Piasta, zaś gospodarze nastawiali się na kontrataki. Z pierwszej połowy można zapamiętać tylko dwie akcje. Pierwsza to rozegranie z pierwszej piłki Nagy'a z Martinsem. Portugalczyk znalazł się w dobrej sytuacji na strzelenie bramki, ale Plach sparował jego uderzenie na rzut rożny. Druga akcja, która przyniosła zagrożenie była również z udziałem byłego zawodnika Olympiakosu. Pomocnik zagrał fantastyczną piłkę do Kucharczyka, który próbował pokonać golkipera z ostrego kąta, jednak ten wybronił to mocne uderzenie.
Gdybyśmy oglądali na boisku chociaż jeszcze z trzech takich Martinsów to o wiele lepiej oglądałoby się te zawody. Widać było, że jest to zawodnik o sporych umiejętnościach. Bardzo dobrze regulował tempo, skuteczny w odbiorze, widzi bardzo dużo na boisku. Właśnie kogoś takiego Legia potrzebowała. Niestety na samym początku drugiej połowy Portugalczyk był zmuszony opuścić boisko prawdopodobnie z powodu urazu mięśniowego. W jego miejsce wszedł piłkarz, który za kadencji Ricardo Sa Pinto po raz pierwszy usiadł na ławce rezerwowych. Mowa tu oczywiście o Cafu, który w ostatnim czasie jest również w wysokiej formie. Dziś natomiast można śmiało powiedzieć, że rozegrał najgorsze spotkanie od momentu objęcia stołecznej drużyny przez byłego trenera Standardu Liege.
W drugiej połowie taktyka na to spotkanie nie zmieniła się po obu stronach. Legia miała dominować na boisku, a Piast dalej był nastawiony na kontry. Dalej jednak nie przynosiło to efektów w postaci jakichkolwiek groźnych akcji. Taka dopiero nadarzyła się w 64. minucie. Szymański podał piłkę do Kante, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Plachem, jednak były zawodnik Wisły Płock oddał strzał prosto w bramkarza. Pięć minut później było groźnie natomiast pod bramką gości. Czerwiński oddał strzał po rzucie rożnych, który instynktownie przed siebie odbił Majecki. Piłka trafiła do Papadopoulosa, który ostatecznie nie skierował piłki do bramki.
Piast nabrał pewności siebie i zaczął coraz częściej gościć pod polem karnym Legii, jednak nie przyniosło do efektu w postaci gola. Blisko wyjścia na prowadzenie była jednak w 78. minucie Legia, kiedy to Kucharczyk miał przed sobą pustą bramkę i... posłał piłkę nad bramką. Ta sytuacja idealnie podsumowuje całe to spotkanie. Niedługo później znów było groźnie pod bramką gości. Valencia obrócił się i oddał bardzo dobry strzał, jednak na posterunku był Majecki, który sparował piłkę na rzut rożny.
Jeśli pisałem, że nie mają czego żałować Ci, którzy nie oglądali pierwszej połowy, tak mogę również napisać to samo o drugiej. To nie przypominało gry w piłkę, męczarnia do oglądania. Napisać cokolwiek o tym spotkaniu to naprawdę wielki wyczyn. Niestety w trakcie regulaminowego czasu gry padł remis, także czeka nas dogrywka z tego jakże "emocjonującego" spotkania. Sędzia Musiał w setnej minucie spotkania podyktował rzut karny dla Legii. Bramkarz Piasta bezsensownie wyszedł z bramki i zdaniem arbitra faulował Kucharczyka. Po konsultacji z VAR-em cofnął jednak swoją decyzję. Moim zdaniem był to ewidentny rzut karny i jest to kompromitacja sędziego.
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Carlitos oddał strzał z rzutu wolnego na bramkę Piasta. Piłka odbiła się od poprzeczki i zdaniem legionistów przekroczyła ona pełnym obwodem linię bramkową. Wydawało się, że tym razem Legia już będzie prowadzić, jednak sędzia Musiał kolejny raz po konsultacji z VAR-em decyduje się na wznowienie gry od bramki. No cóż, kolejna kompromitacja w krótkim okresie czasu...
Jaka bramka? #PIALEG pic.twitter.com/3Z6q4D72RV
— Kozio (@Kozio16) 30 października 2018
W drugiej połowie dogrywki sędzia Musiał już nie znalazł nic, co sprawić by Legia nie prowadziła w tym spotkaniu. Antolić wykonał prostopadłe podanie do Carlitosa, który drugi raz w tym meczu pokonał bramkarza Piasta, jednak z bramki może cieszyć się dopiero teraz. Dwie minuty przed końcem spotkania Piast doprowadził jednak do wyrównania. Piłkę do siatki po rzucie rożnym wpakował wprowadzony niecałe cztery minuty wcześniej Patryk Sokołowski. Spójrzmy jednak jak doszło do tego rzutu rożnego.
Z czego wziął się rożny w 119.min...? #KuchyKing #PIALEG pic.twitter.com/qPzCtAieJF
— Paweł Ziomek (@PawelZiomek) 30 października 2018
120. minut to za mało by wyłonić zwycięzcę, a to oznacza, więc, że o losach awansu zadecydują rzuty karne. Legioniści byli o wiele skuteczniejsi w strzelaniu jedenastek i to oni zagrają w kolejnej fazie Pucharu Polski. W przekroju całego spotkania jest to jak najbardziej zasłużony obrót spraw. Naprawdę podczas tego spotkania można było zVARiować, a gdyby zakończyło się awansem Piasta można by wspomnieć o wypowiedzi Bartosza Kwietnia z ostatniego spotkaniu. Całe szczęście to już koniec tego "zapierającego dech w piersiach" widowiska...