Ampfutbol, czyli bohaterowie o kulach
Ostatnimi tygodniami żywiołowo przeżywaliśmy poczynania reprezentantów Polski w ampfutbolu. Mimo że podopieczni Marka Dragosza nie wywieźli z Meksyku medalu, to skradli nasze serca. Dziś przedstawiamy ich piękną historię, która istotnie wyjątkową jest i wartą docenienia. Za każdym razem, gdy widzimy ludzi walczących ze swoimi ograniczeniami, można tylko popatrzeć na to wszystko z dumą.
Zaangażowanie, determinacja, wiara w siebie. Tymi trzema słowami można opisać naszych ampfutbolistów. Brak kończyny w ogóle nie przeszkadza im w funkcjonowaniu, a gra w piłkę jest dla nich ucieczką od problemów życia codziennego. Do Meksyku na mistrzostwa świata wybierali się w roli faworytów do końcowego tryumfu w całym turnieju. Przypomnijmy, że w 2014 roku nasi rodacy zajęli czwarte miejsce, przegrywając w starciu o brązowy medal z Turcją 0:1. Po czterech latach przerwy znów zamierzali udać się na mundial. Niestety, pojawił się problem stricte finansowy - trzeba było uzbierać dużą sumę pieniężną, by reprezentacja Polski w ampfutbolu trzeci raz w historii zagrała na tym elitarnym turnieju. Z odsieczą przyszli zwykli, polscy obywatele oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Polacy zmobilizowali się i masowo zaczęli wpłacać pieniądze tylko po to, by Polska mogła udać się na mistrzostwa świata. Część potrzebnej kwoty do uzbierania przekazało ministerstwo i takim sposobem nasi herosi udali się do Meksyku. Reprezentanci naszego kraju trafili do grupy C wraz z Kolumbią, Japonią oraz Kostaryką. Pierwsze spotkanie Biało-Czerwoni rozegrali 29 października - wówczas rywalem podopiecznych Marka Dragosza byli Kolumbijczycy. Po wspaniałym spotkaniu Polska wygrała 1:0 dzięki trafieniu Krzysztofa Kapłona. Kolejne bardzo ważne spotkanie musieli rozegrać już następnego dnia. Wtedy nie bez problemów poradzili sobie z Kostaryką, a jedyną bramką w tymże starciu popisał się ponownie Krzysztof Kapłon.
Na zakończenie fazy grupowej odnieśli porażkę z Japonią 0:2. Rywalem w 1/8 finału mistrzostw świata było Haiti. Polacy po prawdziwym horrorze oraz dramaturgii pokonali rywali 2:1. Decydującą bramkę w ostatnich sekundach spotkania zdobył Bartosz Łazowski, choć trzeba przyznać, że sporo szczęścia miał reprezentant naszego kraju. Po końcowym gwizdku nasi bohaterowie pocieszali zdruzgotanych Haitańczyków. Kolejnym krokiem ku strefie medalowej miało być spotkanie z Angolą. Nasi ampfutboliści, mimo prowadzenia 3:1 na dwie minuty przed zakończeniem dogrywki, zniwelowali swoją przewagę i doszło do konkursu rzutów karnych. W tym lepsi okazali się Afrykanie, którzy awansowali do półfinału mistrzostw świata w ampfutbolu.
Ostatecznie nasi reprezentanci zajęli siódme miejsce, pokonując Hiszpanię 1:0. Praktycznie każde spotkanie tych herosów obfitowało w ogromną dramaturgię. Do ostatnich sekund walczyli o końcowy wynik, czym przysporzyli sobie sympatię wielu fanów na całym świecie. Wykazali się również ogromnym sercem - reprezentacja Nigerii poprosiła naszych piłkarzy o przekazanie pary kuli, a nasi rodacy zachowali się wręcz wzorcowo i przekazali tych par znacznie więcej.
Nasi herosi wzbudzali ogromne emocje. Pokazali, że bez jednej kończyny można grać w piłkę i to z dużymi sukcesami. Miejmy nadzieję, że za cztery lata reprezentacja Polski w ampfutbolu ponownie uda się na mistrzostwa świata. Być może sukces, który odbił się dużym echem w mediach, spowoduje, że państwo w stu procentach sfinansuje udział tych dzielnych ludzi na kolejnym mundialu. Zasługują oni na to, ponieważ swoim zaangażowaniem oraz hartem ducha udowadniają, że są prawdziwymi bohaterami.