Barcelona d**y nie urwała, ale awansowała

Początkowy etap Pucharu Hiszpanii, rywal z 3. ligi. Wychodzimy sobie rezerwowym składem. Czy coś może pójść nie tak? Jak pokazało pierwsze starcie FC Barcelony z Cultural Leonesa czasami wygrywa się tylko 1:0 po golu w doliczonym czasie. Jednak cel został osiągnięty, a dzisiejszy rewanż na Camp Nou miał być tylko formalnością.

Składy:

• Barcelona: Cilessen - Nelson Semedo (62. Lenglet), Chumi Brandariz, Vermaelen, Juan Miranda - Rakitić (46. Sergio Busquets), Oriol Busquets (55. Riqui Puig), Carlos Alena - Malcom, Munir, Denis Suarez
• Leonesa: Jorge Palatsi - Jose Alonso, Vicente Romero, Albizua, Victor Diaz (77. Escalante) - Yeray Gonzalez - Hugo Rodriguez, Adrian Mance (60m Eneko Capilla), Jesus Bernal, Josep Sene (79. Antonio Martinez) - Jorge Ortiz

Patrząc na składy widzimy oczywiście dużo no-name'ów po stronie gości, ale też kilka ciekawych nazwisk w Barcelonie. Przede wszystkim okazuje się, że Malcom i ten drugi Suarez są w klubie również po to, żeby grać. Taki mecz to super szansa, żeby się pokazać, zwłaszcza, że przy dużej liczbie kontuzji w Barcelonie mogą się wkrótce przydać, także w poważniejszych starciach.

Początek meczu był dość nieoczekiwany. Leonesa rozpoczęła grę i wcale tak od razu nie oddała inicjatywy Katalończykom. Zawodnicy z 3. szczebla ligowego potrafili utrzymać się nieco dłużej przy piłce i rozegrać akcję. Wiecznie trwać to jednak nie mogło. Pierwszy raz naprawdę groźnie pod ich bramką zrobiło się w 12. minucie, kiedy jeden z obrońców popełnił iście podwórkowy kiks i posłał piłkę pod nogi Ivana Rakitića. Chorwat był oczywiście ewidentnym liderem drugiej linii w tym spotkaniu i rozegranie zależało głównie od niego. Wtedy jednak jeszcze nic nie wynikło z jego starań.

Co innego było 6 minut później, kiedy Rakitić po kolejnym przechwycie podał do Munira, a ten przyjął czubkiem buta, pięknie się obrócił i strzelił mocno tuż przy słupku. Barcelona wreszcie wyszła na prowadzenie. Chwilę później młody napastnik stanął przed kolejną szansą, tym razem dostał świetną długą piłkę od Malcoma i stanął oko w oko z bramkarzem, ale trafił w słupek. W 24. minucie Rakitić był blisko zdobycia gola z dystansu. Druga bramka dla "Blaugrany" przyszła 2 minuty później. Denis Suarez przyjął i pokiwał, ale nie wszedł w pole karne tylko strzelił mocno i precyzyjnie tuż zza niego nie dając szans bramkarzowi Leonesy.

W 30. minucie mógł zdobyć kolejną bramkę w bardzo podobny sposób, ale tym razem Jorge Palatsi obronił jego strzał. Do piłki dopadł od razu Rakitić. Co prawda minął obrońców jak tyczki, ale nie udało mu się zdobyć bramki. W 43. minucie było ciekawie - rzut rożny dla Leonesy, przez chwilę nawet było gorąco w polu karnym Barcelony, ale jaki był tego efekt? Kontra, piłka znów do Rakitića, a ten dośrodkowuje precyzyjnie na głowę Malcoma i jest 3:0. Królem pierwszej połowy był chorwacki pomocnik - asystował przy wszystkich 3 bramkach!

W pierwszej połowie mieliśmy jeszcze kilka ciekawych momentów ze strony Leonesy jak sytuacja, gdy napastnik gości, Jorge Ortiz próbował przewieźć na karuzeli Nelsona Semedo, ale przecenił nieco swoje możliwości. W samej końcówce jednemu z pomocników 3-ligowca udało się narobić trochę wiatru w polu karnym Katalończyków, ale efektem tego znów była kontra Barcelony, tym razem przerwana przez sędziego. Barcelona oczywiście dominowała, jednak trudno było odmówić ambicji "Kopciuszkowi" tego starcia.

Nagrodą dla Rakitića za świetną pierwszą połowę był odpoczynek. Zmienił go ten drugi pierwszy Busquets (w celach edukacyjnych warto przypomnieć, że nie są oni spokrewnieni). Wspomniałem, że Leonesa walczyła? W 54. minucie została za to nagrodzona! Krótko rozegrany rzut rożny, bierność obrońców Barcelony, strzał z dystansu odbity przez Cilessena, ale piłka ostatecznie trafia pod nogi Josepa Sene, który wpakował ją do pustej bramki. Zasłużona bramka dla gości i samego Sene, który był najaktywniejszym zawodnikiem obok Jorge Ortiza.

10 minut później 3-ligowiec znów narobił zamieszania pod bramką Barcelony i wywalczył rzut rożny, ale kiepsko go wykonali. Chwilę później mieli kolejny i jeden z zawodników oddał groźny strzał głową. Gra Barcelony naprawdę zaczynała niepokoić - obrońcy zostawiali rywalom prawdziwą autostradę do bramki. W końcu jednak mistrzowie Hiszpanii się odgryźli. W 67. minucie goście znów oddali piłkę pod własną bramką, ale nie udało się zdobyć bramki. Padła ona 3 minuty później, gdy wpuszczony z ławki Riqui Puig pięknie zagrał do Denisa Suareza, a ten przyjął i strzelił precyzyjnie z powietrza. Mimo ambicji Leonesa znów została skarcona.

Końcówka należała do Barcelony, wreszcie miała ona inicjatywę przez dłuższy czas drugiej połowy. Niestety wynikło z tego tylko kolejne nieszczęście - Malcom pechowo zderzył się z jednym z rywali i musiał opuści boisko. Wrócił na nie, ale po to by... znów je opuścić. Dla fanów "Blaugrany" mogą jeszcze przyjść złe wieści. W doliczonym czasie Leonesa miała dwa rzuty wolne blisko pola karnego, ale nie udało się zagrozić Barcelonie.

Podsumowując, tak jak można było się spodziewać, nie dostaliśmy spektakularnego widowiska. Barcelona w mocno rezerwowym składzie miała po prostu tyle zgrania co ich rywale umiejętności technicznych i nie mogła całkowicie zdominować tego meczu. Plusem "Blaugrany' moim zdaniem na pewno był Carlos Alena, który starał się dorównać Rakitićowi, jak tylko mógł. Chwilami ich ustawienie w obronie mogłoby posłużyć jako podstawa mema, ale dla "Dumy Katalonii" najważniejszy jest pewny awans do 1/8 finału. Nie można też deprecjonować Leonesy, która ambitnie walczyła i zapracowała na szacunek. Może i na papierze są ogórami, ale dziś wieczorem nie dali się tak łatwo wsadzić do słoika.

FC Barcelona - Cultural Leonesa 4:1 (3:0)

Munir 18', Denis Suarez 26' 70', Malcom 43' - Josep Sene 54'

Autor

Marcin Szlawski

MarcinSzlawski