Wyspiarska przyszłość Pulisicia komplikuje się
Jeszcze do niedawna to właśnie Cristian Pulisic był najlepszym młodzieńcem w Dortmundzie. To nad nim rozpływały się wszelkie media, a każdy poważny europejski klub chciał mieć go w swoich szeregach. Potem do Niemiec przyszedł ten wstrętny Sancho i zabrał Amerykaninowi całą popularność i wszechobecne uwielbienie. Teraz to właśnie on jest wielkim talentem, a o Pulisiciu nieco zapomniano. Nie zrobiły tego jednak pewne kluby z Premier League, które wciąż dobrze wiedzą, na co stać tego chłopaka, dlatego dalej chcą mieć go w swoim składzie.
Przez długi czas zdecydowanym faworytem do pozyskania Amerykanina miała być Chelsea. The Blues nie poczynili w końcu żadnych poważnych wzmocnień na skrzydłach latem, a przecież trzeba kogoś kupić, bo zawodnicy grający na tych pozycjach nie są już najmłodsi, a najlepszy z nich i tak zaraz odejdzie do Madrytu. W związku z tym wypatrzono sobie Pulisica, który teraz miałby uczyć trzymania całego ciężaru Chelsea na barkach od samego Edena Hazarda, by potem móc robić to już całkowicie samemu. Wychodzi jednak na to, że jego przyszłość w Londynie wcale nie jest taka pewna.
Do walki wracać ma bowiem Liverpool, a przynajmniej tak uważa "Daily Mirror". The Reds interesowali się Pulisiciem już jakiś czas temu, w końcu dobrze zna go Jurgen Klopp. Ostatecznie nie zdecydowano się jednak na jego transfer, bo na Anfield Road i tak jest już bardzo duża konkurencja wśród skrzydłowych, więc Amerykanin by tam zginął. Okazuje się jednak, że przestało to być problemem po kilku miesiącach albo The Reds wiedzą, że ktoś na pewno opuści ich klub już niedługo. Chyba, że po prostu chcą mieć amerykański podgrzewacz do ławki.
Właśnie przez to lepiej by było, gdyby Pulisic trafił na Stamford Bridge. Konkurencja w Londynie jest dużo mniejsza i tak jak wspomniałem wyżej, przede wszystkim starsza. Skład krzyczy wręcz, domagając się jakiegoś młodego talentu. Gdyby Pulisic przyszedł do Chelsea, na pewno postawiono by na niego pewniej, niż w Liverpoolu, co tylko przełożyłoby się na formę Amerykanina. Z niego naprawdę może być godny następca Hazarda, jeśli ktoś tylko umiejętnie go poprowadzi, a potem w idealnym momencie puści ze smyczy.