Moreno: "Nie podobało mi się to, jak potraktował mnie Klopp."
Jest w Premier League kilku takich zawodników, o których moglibyśmy powiedzieć, że są biegającymi memami. Alberto Moreno to jeden z nich. Co ciekawe, Hiszpan nie był pośmiewiskiem od początku. Najpierw sprawował się zupełnie dobrze, dopiero później coś zaczęło się knocić. Ostatecznie stracił miejsce w składzie przez kontuzje i słabe występy. Teraz już nie ma co się o nie bić, bo jest w zbyt głębokim dole, by móc w ogóle dosięgnąć pięściami swoich rywali. Nawet jakby ktoś mu dał dzidę, to pewnie by się nie udało.
W takich sytuacjach w człowieku rośnie przede wszystkim frustracja. Nie możemy winić go, że ją w sobie ma, w końcu to normalny odruch, ale fakt radzenia sobie z nią oddziela nam dzieciaków od profesjonalistów. Jak myślicie, w której grupie znalazł się nieszczęsny Moreno? Jeśli przeczytacie fragment jego wywiadu dla "Onda Cero" szybko się przekonacie:
Doznałem poważnej kontuzji zeszłego grudnia, to było jakoś rok temu. Byłem wtedy u szczytu formy, a od tego czasu straciłem możliwość regularnej gry. Nie podobało mi się to, jak Klop mnie potraktował. Zasługiwałem na więcej szans, niż do tej pory dostałem. Niemniej jednak pracuję dalej i walczę o swoje. być może w końcu te szanse przyjdą. Jeśli zaś chodzi o transfer, to muszę przyznać, że przede wszystkim czuję się częścią tej drużyny. Klub proponował mi przedłużenie kontraktu, ale póki co nie dogadaliśmy się. Zobaczymy jak to będzie.
Ja ci powiem Alberto, jak to będzie. Publiczne wyrażanie się w taki sposób na temat swojego menedżera zwykle skutkuje tylko kompletnym odcięciem od występów. Klopp na pewno bardzo doceniłby, gdyby usłyszał te słowa w cztery oczy, ale żalenie się dziennikarzom na brak szans i złe traktowanie jest dziecinadą. Nie sądzę, by Niemiec pozostawił te słowa bez konsekwencji i mam silne przekonanie graniczące z pewnością, że Moreno już nie zagra w barwach Liverpoolu w poważnym meczu. Najwyżej wyjdzie w jakimś nędznym spotkaniu, tylko po to, żeby dać odpocząć podstawowym zawodnikom. Śmieszy mnie też jego domniemane zżycie z drużyną. Bardzo łatwo przypisuje sobie zasługi, których wcale nie osiągnął. Świetna forma Liverpoolu wcale nie jest zależna od niego i gdyby nie było go tu od roku, The Reds również mieliby na koncie Finał Ligi Mistrzów i także byliby liderami Premier League. To wypowiedź godna piłkarza-mema. Nie zawiodłeś mnie tym tekstem Alberto, choć kilka osób pewnie tak.