,,Czerwone Diabły'' prężą muskuły przed hitem! Po meczu Newcastle - Man Utd
Ole Gunnar Solskjaer nie zwalnia tempa. Tym razem ofiarą jego rozpędzonego Manchesteru United padł zespół znad rzeki Tyne – Newcastle. Dziś na St. James’ Park „Czerwone Diabły” odniosły czwarte zwycięstwo z rzędu, dzięki czemu ich nowy norweski menedżer zapisał się na kartach historii klubu. Jest on drugim trenerem obok sir Matta Busby’ego, który wygrał cztery pierwsze mecze jako szkoleniowiec United.
Składy:
- Newcastle: Dubravka – Yedlin, Schar, (81' Muto), Lascelles, Dummett, Ritchie – Perez (69' Kenedy), Hayden, Diame (53' Shelvey), Atsu – Rondon
- Manchester United: De Gea – Valencia, Lindelof, Jones, Shaw – Matić, Herrera, Pogba – Mata (63' Sanchez), Rashford (87' Lingard), Martial (63' Lukaku)
W odróżnieniu do poprzednich rywali „Czerwonych Diabłów”, Newcastle nie dał sobie wbić bramki na samym początku spotkania. Formacja z piątką obrońców spisywała się na medal. Przez pierwszy kwadrans zespół Rafy Beniteza był dla przyjezdnych równorzędnych rywalem. Niezwykle aktywny na lewym skrzydle był Christian Atsu, który napsuł sporo krwi powracającemu do składu i debiutującemu u OGS Antonio Valencii.
Newcastle okopany na własnej połowie nie pozwalał MU rozgrywać koronkowo akcji, tak jak w poprzednich meczach. Stoperom „Srok” umiejętnie udawało się wypychać z pola karnego czy to Rashforda, czy to Martiala. Rafa Benitez należycie odrobił zadanie domowe, jakim było znalezienie odpowiednich środków na neutralizację ofensywnego United.
Wskutek dobrej gry defensywnej gospodarzy, napiszę o pierwszej połowie meczu tylko tyle, że się odbyła. Tak właśnie wygląda większość spotkań Newcastle, które skupia się przede wszystkim na bronieniu dostępu do własnej bramki, po czym gdy odzyska piłkę, ekspediuje ją w boczne sektory boiska, a skrzydłowi mają za zadanie dośrodkować do pełniącego rolę target-mana Rondona.
Solskjaer pomimo faktu, że jego zespół w pierwszej połowie nie zdobył prowadzenia, pozostał spokojny i nie wprowadził żadnych roszad w przerwie. Jednak po zmianie stron, to Newcastle przejęło dowodzenie. Wszyskto to przez zamianę Diame na Jonjo Shelvey’a. Angielski pomocnik mógł zaliczyć wejście smoka, gdyby nie fakt, że Ayoze Perez guzdrał się z oddaniem strzału po jego świetnym podaniu.
Wiecie, co mówi stare piłkarskie porzekadło? No właśnie. Ale zanim, uaktualnijmy stan personalny drużyny United. W miejsce bezbarwnych Martiala i Maty na boisko weszli Romelu Lukaku i Alexis Sanchez. Ten pierwszy lada chwila po pojawieniu się na murawie w meczu z Bournemouth świętował zdobytą bramkę. Nie inaczej było tym razem! Rzut wolny wykonywał Rashford. Młody Anglik sprytnie uderzył piłkę tak, by ta skozłowała bezpośrednio przed Dubravką. Słowak „wypluł” piłkę przed siebie, po czym Potężny Belg dobił ją z najbliższej odległości. Długo fani „Czerwonych Diabłów” czekali na gola, ale warto było.
„Sroki” ruszyły więc do odrabiania strat. Najwięcej w ofensywie robili Shelvey i Atsu, lecz ich uderzenia były mocno niecelne – podobnie jak dośrodkowania Matta Ritchie’go, które nie docierały na głowę Rondona. Dodatkowo Shelvey zamiast wejścia smoka mógł zaliczyć zejście dzbana (nie pierwsze karierze zresztą). Tylko wada wzroku Pana Andre Marrinera sprawiła, że Anglik pozostał na boisku.
Nie przeszkodziło to jednak zawodnikom Solskjaera w zdobyciu drugiego gola! Ofensywna trójka United wykorzystała fakt, że Newcastle w końcówce meczu musiał się odkryć i wykonała wyrok. Lukaku na skrzydle dostrzega biegnącego środkiem Sancheza. Ten odwraca głowę, zauważa niepilnowanego Rashforda, który nie myli się w łatwej sytuacji i do quasiasysty dorzuca gola, zgarniając Man Of The Match.
Ten gol pogrzebał nadzieję gospodarzy na zdobycie choćby punktu. Mimo tego walczyli dzielnie o zdobycie przynajmniej jednego gola…wciąż nadziewając się na kontry. Gdyby Paul Pogba zachował się lepiej, United wygrałby różnicą trzech, a nie dwóch bramek. Francuz po minięciu bramkarza, chcąc podreperować swój średni występ, uderzył w boczną siatkę, zamiast podać do lepiej ustawionego Lukaku. Romelu z kolei po dobrze wyprowadzonej kontrze oddał dość anemiczny strzał, który Dubravka wyłapał bez problemów. Arbiter kilkanaście sekund po tej akcji zakończył spotkanie.
„Czerwone Diabły” Nowy Rok przywitały tak samo, jak zakończyły ostatni, czyli zwycięstwem. Komplet dwunastu możliwych punktów, czternaście zdobytych goli napawa optymizmem. Równie mocno muskuły pręży ich następny ligowy rywal – Tottenham, który strzelił nawet jedną bramkę więcej, lecz nie dał rady beniaminkowi z Wolverhampton. Przed Solskjaerem potyczka w Pucharze Anglii z Reading, a potem wyjazd na Wembley i pierwszy poważny sprawdzian, którego nie mogę się już doczekać.
Zresztą, ja każdego następnego meczu United nie mogę się doczekać. Taki to z Ole cudotwórca. Przywrócił kibicom radość z oglądania swojej drużyny.
Newcastle United 0:2 Manchester United (Lukaku 64', Rashford 80')