Podsumowanie 21. kolejki Premier League
Premier League
04-01-2019

Podsumowanie 21. kolejki Premier League

-
0
0
+
Udostępnij

Oj dobrze wiem, Wy rozrabiaki, że poszaleliście w Sylwestra. Zresztą kto tego nie zrobił, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ten dzień w końcu od tego jest, od tego jest on, że tak sparafrazuję klasyka. Nawet piłkarze na pewno mają swoje za uszami, choć niektórzy musieli grać już w Nowy Rok. Mogliśmy więc spodziewać się, że 21. kolejka Premier League będzie nudnawa i ospała. Na całe szczęście absolutny jej hit rozgrywany był dopiero 3 stycznia, więc piłkarze Liverpoolu i Manchesteru City nie mogli już tłumaczyć się kacem. Oprócz tego starcia było jednak jeszcze wiele innych ciekawych spotkań, na które warto było zwrócić uwagę, tym bardziej że choroba poalkoholowa mogła nie pozwalać na wiele więcej niż tępe patrzenie się w telewizor. Dla tych jednak, którzy czuli się lepiej, albo po prostu nie zdecydowali się śledzić całej kolejki, jest to podsumowanie. Zapraszam.

Noworoczne granie rozpoczął Arsenal. Kanonierzy podejmowali u siebie Fulham i choć miało to być spotkanie derbowe, nikt nie spodziewał się, że będzie specjalnie ekscytujące. Zanosiło się na łatwe zwycięstwo gospodarzy i tak też się stało. W pierwszej połowie prowadzenie zapewnił im Granit Xhaka i na tym emocje w tej części gry się skończyły. Arsenal ma jednak to do siebie, że odpala w drugiej połowie i tak też było tym razem. Po przerwie do siatki trafiali Alexander Lacazette, Pierre-Emerick Aubameyang i nawet Aaron Ramsey, który pokazuje, że bez niego może być im ciężko, o ile Walijczyk oczywiście zdecyduje się na odejście do Juventusu. "Kanonierzy"zrobili to, co do nich należało, żeby nie dać się zbliżyć Manchesterowi United, który ostatnie jest przecież w wyśmienitej dyspozycji i już czyha na pozycję "The Gunners". Ci jednak trzymają ich kijem przez szmatę na bezpieczną odległość.

Tego dnia grał też Tottenham, który miał mieć ledwie nieco trudniejsze zadanie niż ich rywal z północnej części Londynu. "Koguty" przyjechały bowiem do Cardiff, z którym zaczęły się rozprawiać dosyć szybko. Widać było ewidentnie, że Harry Kane pił bardzo mało w Sylwestra, albo na boisku wciąż był delikatnie pijany, bo był mocno pobudzony i gola władował już w 3. minucie meczu. Tym razem, czyli wyjątkowo niepodobnie do samych siebie, "Koguty" postanowiły wygrać spotkanie w dosyć wyraźny sposób, a nie tylko najmniejszym możliwym nakładem sił. Gole dokładali też Hueng Min Son i Christian Eriksen. Wszystko to miało miejsce zanim wybiło pół godziny gry. Tottenham po tym czasie delikatnie osiadł, ale nie sposób mu się dziwić, bo zwycięstwo miał już w garści. Dobry sposób by przedłużyć sobie kompletnie zresztą złudne nadzieje na to, że wciąż liczy się w walce o mistrzostwo Anglii.

Następnego dnia grała za to Chelsea. "The Blues" podejmowali na swoim stadionie Southampton z Janem Bednarkiem w składzie. Polak nie dość, że ostatnie regularnie gra w zespole "Świętyc"h, to jeszcze robi to zupełnie przyzwoicie. Mało tego, akurat tym razem robił to na tyle dobrze, że "The Blues" nie byli w stanie sforsować defensywy złożonej z niego i jego kolegów. Goście nie byli jednak równi dobrzy w ofensywie, co w defensywie i mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Maurizio Sarri ma powody, by być wściekłym, bo Chelsea, jeśli nie chce, by szybko na plecy wskoczył jej Arsenal albo nie daj Boże Manchester United, nie może tracić punktów w taki głupi sposób i przede wszystkim z rywalami orbitującymi wokół strefy spadkowej.

Środowe granie kończył Manchester United właśnie. "Czerwone Diabły" były przed tym spotkaniem w trakcie kapitalnej serii samych zwycięstw. Może i dotychczasowi rywali Ole Gunnara Solskjeara nie byli tuzami piłki nożnej, ale zwyciężyć te trzy spotkania z rzędu też trzeba umieć. Co dopiero cztery, a seria dobiła też do tej liczby. Newcastle, choć w pierwszej chwili bardzo dzielnie broniło się przed naporem gości, a nawet kilka razy samo próbowało ich ukąsić, ostatecznie nie podołało. Pierwszą bramkę zdobył Romelu Lukaku, który nie znajdował się na boisku nawet całej minuty, zanim załadował piłkę do siatki. Później kapitalną kontrę pewnie wykończył Marcus Rashford. Co ciekawe, w tej akcji wykazał się Alexis Sanchez, a o Chilijczyku przecież od dawna nie mogliśmy powiedzieć nic pozytywnego. Manchester niebezpiecznie się rozpędza i jeszcze lada moment udowodni mi, że niepotrzebnie spisywałem ten sezon na straty. Czy ja tego chcę?

W czwartek rozgrywane było jedno spotkanie, ale za to jakie. Manchester City podejmował Liverpool, który był przecież liderem i miał nad Obywatelami przewagę aż 7 oczek.  Jeśli podopieczni Jurgena Kloppa wygraliby nad Etihad Stadium, jedną nogę włożyliby sobie już do trofeum Premier League, zupełnie jak kiedyś zrobił to Zlatan Ibrahimović z pucharem Ligi Europy. To się jednak nie udało. Manchester City chciał w tym spotkaniu za wszelką cenę pokazać, że jest obecnie najlepszym zespołem w Anglii, pomimo tego co pokazuje tabela i co mówi ich własny trener, który taki tytuł przypisywał Liverpoolowi właśnie. To tylko rozdrażniło zawodników Pepa Guardioli, którzy ani myśleli odpuszczać choćby na chwilę. Nawet żelazna defensywa Liverpoolu z kapitalnym Virgilem van DIjkiem nie mogła się oprzeć. Choć gola strzelił też Roberto Firmino, "The Reds" wyjechali ostatecznie z Manchesteru z zerowym dorobkiem punktowym.

Co ciekawego działo się na innych stadionach? Najbardziej interesujące było przede wszystkim starcie Watfordu z Bournemouth. "Szerszenie" remisowały z "Wisienkami" do przerwy aż 3-3. W drugiej części gry nic się w tej materii nie zmieniło, ale jeśli ktoś oglądał pierwszą, nie ma prawa czuć się zawiedziony. Taki był jednak Troy Deeney, który po meczu nie gryzł się w język i stwierdził, że sędzia kompletnie sobie z tym meczem nie poradził. Czystego konta znów nie zachował Łukasz Fabiański. West Ham United ledwo zremisował u siebie z niezbyt efektywnym do tej pory Brighton. Taka chimeryczność nie zagwarantuje "Młotom" Ligi Europy. Ta sama przypadłość może je zabrać "Wilkom", które przegrały u siebie z Crystal Palace choć ostatnie nieoczekiwanie ograły Tottenham. Nuno Espirito Santo jest chyba równie miłosierny, co jego nazwisko i dlatego tak robi.

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+6
+6
+
Udostępnij
Główne
14-03-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Kimmich podaje piłkę Viniciusowi, a ten... [VIDEO]
-
+14
+14
+
Udostępnij
Video
09-05-2024

Kimmich podaje piłkę Viniciusowi, a ten... [VIDEO]

Tyle wynosi KLAUZULA ODSTĘPNEGO w nowym kontrakcie Cubarsiego z Barcą
-
+26
+26
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Tyle wynosi KLAUZULA ODSTĘPNEGO w nowym kontrakcie Cubarsiego z Barcą

Wiadomo, kiedy Kylian Mbappe POŻEGNA się z PSG
-
+37
+37
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Wiadomo, kiedy Kylian Mbappe POŻEGNA się z PSG

Nowy FAWORYT do zgarnięcia ZŁOTEJ PIŁKI
-
+41
+41
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Nowy FAWORYT do zgarnięcia ZŁOTEJ PIŁKI

W taki sposób Rudiger celebrował awans [VIDEO]
-
+44
+44
+
Udostępnij
Video
09-05-2024

W taki sposób Rudiger celebrował awans [VIDEO]

Real Madryt ZNOWU zrobił...
-
+47
+47
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Real Madryt ZNOWU zrobił...

TWEET Borussii Dortmund po AWANSIE Realu do finału LM!
-
+34
+34
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

TWEET Borussii Dortmund po AWANSIE Realu do finału LM!

POŻEGNANIE dziennikarki przez Tomasza Hajto po meczu Real - Bayern [VIDEO]
-
+49
+49
+
Udostępnij
Video
09-05-2024

POŻEGNANIE dziennikarki przez Tomasza Hajto po meczu Real - Bayern [VIDEO]

Ancelotti NARZEKA na decyzję sędziego po meczu z Bayernem
-
+18
+18
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Ancelotti NARZEKA na decyzję sędziego po meczu z Bayernem