Wariacki pomysł Fulham w walce o utrzymanie
Jeden z najbardziej wyśmiewanych piłkarzy w ostatnich latach receptą Fulham na utrzymanie w lidze? Musicie przyznać, że nie brzmi to najlepiej. Jak wiadomo tonący brzytwy się chwyta, choć akurat wydaje się, że pomysł ten, delikatnie mówiąc, może nie wypalić.
Jakim piłkarzem zainteresowane jest więc Fulham? Mowa o Gabrielu Barbosie. Popularny „Gabigol” (słowo to napisane w cudzysłowie nie jest absolutnie przypadkowe) wraz z końcem 2018 roku wrócił do Interu Mediolan z rocznego wypożyczenia do Santosu. Tam radził sobie zaskakująco dobrze – strzelił 19 bramek i został najlepszym strzelcem brazylijskiej ekstraklasy. Włodarzom włoskiej drużyny nie wymazało to jednak z pamięci fatalnej przygody z mediolańskim klubem. „Nerazzurri” nie chcą już u siebie Gabigola i pragną odzyskać chociaż część z zainwestowanych w Brazylijczyka pieniędzy. A zapłacili za niego niemało, bo aż 33,5 miliona euro! Piłkarza po wspomnianym dobrym roku chciał zatrzymać w swoich szeregach Santos, jednak nie dysponował odpowiednimi środkami finansowymi. Wobec tego po zawodnika ustawiła się kolejka chętnych. Pozyskać Gabigola chce między innymi Flamengo oraz angielskie Fulham.
Czy jednak Gabriel Barbosa, który totalnie przepadł we włoskiej Serie A, czyli lidze, która z reguły sprzyja graczom sprowadzonym z Ameryki Południowej, powinien w ogóle rozważać przenosiny do deszczowej Anglii? Jak donosi „La Gazzetta dello Sport” Brazylijczyk preferowałby pozostanie w ojczyźnie, natomiast być może skuszą go występy w tak atrakcyjnych rozgrywkach jak Premier League. Moim zdaniem ewentualne przejście Gabigola do Fulham nie jest dobrym rozwiązaniem dla żadnej ze stron. Napastnik nie daje gwarancji, że kolejne podejście do poważnego grania w Europie zakończy się sukcesem, a na takie ryzyko włodarze klubu z Craven Cottage nie mogą sobie w obecnej sytuacji pozwolić. Potrzebny jest im snajper, który gwarantuje określoną liczbę bramek, a wypożyczenie Gabigola to jednak wielka niewiadoma. Pamiętajmy, że poziom ligi brazylijskiej jest nieporównywalnie niższy od topowych europejskich rozgrywek i nawet odrodzenie w niej brazylijskiego napastnika nie jest równoznaczne z tym, że poradziłby on sobie w Anglii.