Chelsea wygrywa z Nottingham Forest, po męczarniach w pierwszej połowie
Na Stamford Bridge przyjechała dzisiaj ekipa Nottingham Forest i wszyscy kibice "The Blues" liczyli na pokaz siły swoich ulubieńców. Historia spotkań pomiędzy tymi dwoma zespołami, przemawiała za gospodarzami. W trzech dotychczasowych spotkaniach strzelili oni 10 goli, tracąc tylko jednego. Spotkanie FA Cup wydawało się być idealną okazją dla zespołu z Championship na sprawienie niespodzianki i wyeliminowanie obrońców trofeum. Szczególnie, że włoski szkoleniowiec dał odpocząć dzisiaj największym gwiazdom.
Składy:
- Chelsea: Caballero- Emerson, David Luiz, Christensen, Zappacosta- Barkley, Fabregas (86' N'Golo Kante), Ampadu- Hudson-Odoi, Morata (75' Azpilicueta), Loftus-Cheek (42' Hazard)
- Nottingham Forest: Steele- Janko, Fox, Yacob, Darikwa- Colback, Guedioura, Osborn, Carvalho, Cash (57' Lolley)- Murphy
Od samego początku widać było, która drużyna gra w Premier League. Gracze Chelsea cały czas utrzymywali się przy piłce i jak najszybciej chcieli otworzyć wynik tego spotkania. Pierwszą okazję miał na to Morata, jednak, jak się dobrze domyślacie, nie trafił on do siatki. Otrzymał precyzyjne podanie w pole karne, a piłkę uderzył prosto w bramkarza rywali. Z trudem przychodziło Fabregasowi i spółce, przebicie się przez defensywę gości. Decydowali się oni na indywidualne przejścia lub posyłali górne piłki, co nie przynosiło zamierzanych efektów. Cierpliwość i konsekwencja piłkarzy "The Blues" opłaciła się w 30. minucie, bowiem po jednym z fauli, sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Cesc Fabregas, który musi być wielkim fanem Simone Zazy. Hiszpan zaczął dreptać w komiczny sposób, a bramkarz Nottingham Forest doskonale wyczuł jego intencje i nie dopuścił do straty gola. Tym samym wciąż mieliśmy bezbramkowy remis, a piłkarze Chelsea zamiast spokojnie prowadzić, w dalszym ciągu musieli szukać sposobu na przedostanie się pod pole karne rywala.
Na bohatera gości wyrastał bramkarz Luke Steele, który był wszędzie i wybijał każdą piłkę, lecącą w jego stronę. Wywoływał on tym samym jeszcze większy smutek na twarzy Alvaro Moraty, który był bezradny. Posiadanie piłki pod koniec pierwszej połowy wynosiło 74, do 26 procent, na korzyść gospodarzy. Niestety dla kibiców zgromadzonych na Stamford Bridge, na tablicy świetlnej wciąż widniały dwa zera. W 42. minucie piłkarze Nottingham Forest mieli prawo się przestraszyć, ponieważ na boisku pojawił się Eden Hazard. Belg to strzelec wyborowy, który w pojedynkę mógłby rozmontować defensywę ekipy z Championship. Na to właśnie liczyliśmy w drugiej odsłonie meczu.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie i gospodarze cały czas napierali. Maurizio Sarri odpowiednio zmotywował swoich podopiecznych w szatni i wreszcie oglądaliśmy bramki. W 49. minucie wynik otworzył pewien Hiszpan. Tak, tak, też nie wierzyłem, ale dokonał tego Morata. Hudson-Odoi doskonale wymanewrował obrońców na skrzydle i posłał piłkę prosto pod nogi swojego kolegi, a jemu nie pozostało nic innego, jak strzelić z najbliższej odległości do bramki. Miałem nadzieję, że gospodarze rozkręcą się po tym golu i zobaczymy jeszcze kilka trafień. Po chwili hiszpański napastnik mógł po raz kolejny pokonać bramkarza rywali, jednak postanowił on zaprezentować nam zagranie znane z osiedlowych boisk. Uderzona przez niego piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. W 59. minucie Morata zrehabilitował się za wcześniej zmarnowaną okazję i trafił po raz drugi. Akcja ta była bardzo podobna do tej, po której padł pierwszy gol. Hudson-Odoi ponownie zabawił się z obrońcami Nottingham Forest i posłał piłkę w pole karne, gdzie najlepiej odnalazł się Hiszpan i głową skierował piłkę do siatki. Piłkarze gości wiedzieli, że awans jest już praktycznie niemożliwy.
W 86. minucie boisko opuścił Cesc Fabregas, dla którego był to ostatni występ na Stamford Bridge. Najpewniej zimą odejdzie on z Chelsea. Był to ostatni akcent tego spotkania, bowiem trzy doliczone minuty nie przyniosły żadnych akcji bramkowych. "The Blues" zasłużenie dzisiaj wygrali, choć w pierwszej połowie męczyli się niemiłosiernie. Piłkarzom Nottingham Forest pozostaje zatem walka o jak najwyższą pozycję w Championship.