Chelsea chce wzmocnić środek pola krnąbrnym Argentyńczykiem
Nie ma wątpliwości, że dla Chelsea priorytetem jest napastnik. Alvaro Morata i Olivier Giroud są bowiem ostatnio tak niebezpieczni jak York ubrany w różowy sweterek. Jeśli The Blues chcą zagrać w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, koniecznie muszą się ubezpieczyć w kogoś bardziej bramkostrzelnego. Jak się jednak okazuje, sprowadzenie napastnika nie jest jedyną transakcją, która spędza sen z powiek Maurizio Sarriego. Włoch ma bowiem jeszcze pomysł na zakupienie pewnego ofensywnego pomocnika.
O kogo tym razem chodzi? Brytyjskie "Metro" donosi, że Chelsea zarzuciła swe sieci na Leandro Paredesa. Argentyńczyk występuje obecnie w Zenicie Sankt Petersburg, ale miał już też epizod w Romie. Właśnie wtedy przepowiadano mu świetlaną przyszłość, ale pomocnik wolał rosyjskie pieniądze, niż porządny rozwój swoich umiejętności za nieco mniejszy hajs. Od tamtego momentu nieco gorzej się na niego patrzy. W ogóle krzywo można spokojnie zerkać na niego od listopada ubiegłego roku. Co się wtedy wydarzyło? Zenit wygrał swoje spotkanie z Achmatem Grozny, ale Argentyńczyk dostał w tym spotkaniu czerwoną kartkę. Była ona złożona z dwóch wyjątkowo podejrzanych żółtych kartoników i ludzie zaczęli przypuszczać, że Paredes zgarnął je tylko dlatego, że chciał być zawieszony na następne spotkanie, bo akurat w tym samym czasie jego ukochane Boca Juniors grało finał Copa Libertadores. Okazało się to prawdą, gdyż dopatrzono się Argentyńczyka na trybunach La Bombonery podczas owego spotkania. Tak krnąbrność i brak profesjonalizmu nie zraża jednak Maurizio Sarriego.
Nie wiemy, jak duże pieniądze jest gotów zapłacić za tego pomocnika Włoch, bo nie informuje nas o tym źródło. Możemy mieć jedynie szacować, że Zenit zakrzyknie sobie jakieś 30 milionów euro, co jest całkiem sporą sumką jak na gościa, który dostaje kartki wtedy, kiedy ma taki kaprys. Sarri nie należy do ludzi łagodnie tolerujących niesubordynację, więc wydaje mi się, że ostatecznie po Argentyńczyka nie sięgnie, bo prędzej czy później zgasiłby mu jednego z tych 50 szlugów, które wypala dziennie na czole.