Arnautovicia chcieli najwięksi, wezmą najbogatsi
Nie do końca rozumiem, na czym polega fenomen Marko Arnautovicia. Gość od zawsze grał bardziej efektownie niż efektywnie. Jego kluby miały z niego co najwyżej średni pożytek, a i tak uchodził za nie wiadomo jak dobrego zawodnika. Przeszedł za spore pieniądze do West Hamu United, tam Pellegrini zrobił z niego środkowego napastnika i nagle bum na niego jeszcze wzrósł. Austriak może i strzelił 7 bramek w Premier League w tym sezonie na tej pozycji, ale nie czyni go to wybitnym snajperem, a i tak jest za takiego postrzegany. To chyba przez ten kolor włosów, tak zwany efekt Pogby.
O Aranutovicia biły się przecież największe, no przynajmniej z nazwy, kluby w Anglii. Bardzo zainteresowana była nim Chelsea, która potrzebuje klasowego snajpera na gwałt, ale chyba ostatecznie wyjdzie na to, że do "The Blues" dołączy Gonzalo Higuain, dlatego Austriak został odstawiony na bok. Mówiło się też o jego ewentualnym transferze do Manchesteru United, ale te plotki był dużo płytsze, choć dopatrzono się kiedyś Jose Mourinho na meczu reprezentacji Austrii, na którym miał obserwować właśnie naszego tytułowego zawodnika.
Teraz okazuje się jednak, że te transakcje nie dojdą do skutku, ponieważ gra w takich zespołach wcale nie jest priorytetem dla Arnautovicia. Mają nim być bowiem pieniądze. "The Times" podaje, że Austriak jest bardzo bliski przejścia do Shanghai SIGP. Podobno Chińczycy są gotowi zapłacić za niego nawet 45 milionów funtów, które byłyby srogą przesadą, gdyby chodziło o transfer do Europy, ale biorąc pod uwagę kierunek dalekowschodni, chyba nikogo to nie dziwi. Nie mamy jednocześnie wątpliwości, że nie jest on tyle wart, gdyż połowa tej ceny to wartość jego ostatniej popularności, a nie wybitnych umiejętności piłkarskich. W zasadzie to się cieszę, że ten transfer ma dojść do skutku, bo nie jestem fanem Arnautovicia, a fakt, że jest uznawany za świetnego piłkarza, podczas gdy inni, lepsi od niego są niedoceniani, po prostu mnie irytuje. Niech sobie już leci do tych Chin, by pozwolić błyszczeć wszystkim tym, którzy faktycznie na to zasługują.