Napastnik Liverpoolu na ratunek Tottenhamowi
W ostatnim czasie kibice Tottenhamu mają prawo być w minorowych nastrojach. Wystarczy wspomnieć, że przegrany w zeszłą niedzielę mecz z Manchesterem United to najmniejszy z problemów, z jakimi boryka się klub z północnego Londynu. Wyjazd Heung-Min Sona na Puchar Azji, wciąż przedłużająca się budowa nowego stadionu, spekulacje transferowe dotyczące Christiana Eriksena - na pewno nie są to dobre wiadomości dla fanów "Kogutów". Jednak najgorszą informacją jest bez wątpienia stan zdrowia Harry'ego Kane'a, a konkretniej - kontuzja kostki, której nabawił się w ostatnim ligowym meczu. Przez ten uraz 25-latek nie zagra aż do marca. W związku z tym, prezes Tottenhamu - Daniel Levy, rozpoczął rozpaczliwe poszukiwania zastępcy napastnika.
Jednym z głównych kandydatów do zastąpienia Kane'a jest napastnik Liverpoolu - Divock Origi. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to dość kuriozalnie, biorąc pod uwagę fakt, że lidera klasyfikacji strzelców Premier League ma zastąpić facet, który zagrał w tych rozgrywkach... 72 minuty. To trochę tak, jakby wymienić Panamerę na Trabanta, ale nie oszukujmy się - Daniel Levy nie ma obecnie zbyt dużego pola manewru. Zimowe okienko to czas, kiedy drużyny raczej nie oddają swoich kluczowych zawodników, a jeśli oddają, to po zawyżonych cenach. Na nieszczęście dla fanów "Kogutów" - Tottenham nie może sobie pozwolić na przepłacanie, ponieważ zaciągnął gigantyczny kredyt na budowę nowego stadionu i nie ma za bardzo środków na wielkie transfery.
Zatem zostają tylko takie opcje jak Origi. Dla 24-latka może to być ostatnia szansa na zaistnienie w poważnej piłce. W 2014 roku przychodził do Liverpoolu jako wielki talent, jednak blisko 5 lat później można powiedzieć, że kompletnie nie spełnił oczekiwań. Zagrał w tym czasie tylko jeden niezły sezon na Anfield, a poza tym albo siedział na ławce, albo był na wypożyczeniu. Zresztą jak widać po tabeli - Origi nie jest Jurgenowi Kloppowi niezbędny do szczęścia. Myślę, że dobrze mu zrobi zmiana otoczenia, bo w Liverpoolu raczej już nikt na niego nie postawi, a on sam zdaje się mieć dość miasta Beatlesów. Jednak trzeba sobie powiedzieć jasno - jeśli przy obecnej sytuacji kadrowej Tottenhamu Belg sobie nie poradzi, czas chyba znaleźć sobie klub z nieco mniejszymi ambicjami.