Sprzątanie w Manchesterze. Argentyńczyk już na szufelce
Manchester United przez cały sezon grał kompletny piach, eksperci chcieli wymienić połowę składu, a tu okazało się, że wystarczy im dać nowego menedżera i nagle chłopaki grają jak natchnieni. Nie oznacza to jednak tego, że zmiany w kadrze się nie przydadzą. "Czerwone Diabły" wciąć mają widoczne ubytki na kilku pozycjach i wypadałoby coś z tym zrobić. Na innych za to jest niepotrzebny tłok, który należy zniwelować. Innymi słowy, trzeba zrobić tam porządek. Manchester ma już w jednym ręku zmiotkę, w drugim szufelkę i powoli zaczyna sprzątać.
Pierwszym delikwentem, który pożegna się z klubem ma być Marcos Rojo. Nie jest to specjalnie duże zaskoczenie, gdyż Argentyńczyka typuje się do odejścia już od dawna. Nie gra prawie wcale, nie cieszył się zbyt dużym zaufaniem u Mourinho i występował tylko wtedy, kiedy było to absolutnie koniecznie, bo reszta stoperów była połamana. Widocznie nie przekonał się do niego też Ole Gunnar Solskjaer, który dość szybko wyrobił sobie zdanie o tym piłkarzu. Choć defensorzy "Czerwonych Diabłów" dość często są kontuzjowani, nie ma potrzeby, by było ich w obiegu aż tylu. Rojo może nie zarabia kokosów, ale zwolnienie jego pensji ułatwiłoby chociażby negocjacje kontraktowe z Davidem De Geą, który teraz w końcu mógłby zacząć zarabiać tyle, na ile zasługuje. Chociaż jak znam zarząd tego klubu, to będą w stanie wydać te pieniądze na jakieś kompletne głupoty, ale obym tym razem się mylił.
Gdzie miałby się udać Rojo? Pomysłów jest kilka. Najbezpieczniej byłoby go wysłać do Chin, by mieć pewność, że nie wróci, tym bardziej, że pojawiały się za niego oferty z tamtejszych klubów. "Tuttomercatoweb" podaje jednak, że może on zostać w Premier League, bo kupić go chce zarówno Everton, jak i Wolverhampton. W drugim przypadku Manchester z pewnością będzie próbował naciągnąć nieco potencjalnych kupców, argumentując to tym, że w końcu oddaje go do bezpośredniego rywala, choć tak naprawdę, patrząc na to, co jest w stanie zrobić Rojo, to Manchester powinien za niego jeszcze dopłacić.