Arsenal planuje kolejną roszadę za biurkiem
Transfery w Arsenalu to temat bardzo drażliwy. "Kanonierzy" nie mają w końcu pieniędzy, by ich dokonywać i przez to muszą starać się o wypożyczenia, z którymi na razie krucho. Mało tego, o kwestie zakupów piłkarzy posprzeczali się przecież Unai Emery ze Svenem Mislintatem, przez co ten drugi pożegnał się z robotą. Na The Emirates Stadium od teraz wolę tego tematu nie poruszać, bo wprowadza same zgrzyty, a po co psuć atmosferę, która w tym momencie jest przecież znakomita, dzięki zwycięstwu nad Chelsea. Niestety, nie da się od tej kwestii kompletnie uciec, gdyż wzmocnień po prostu trzeba dokonywać.
Arsenal o tym wie i mimo swoich problemów orze jak może. Do tej pory słyszeliśmy o tym, że "Kanonierzy" będą starali zasilić swój zespół Denisem Suarezem czy jakimś innym Everem Banegą. Teraz dowiadujemy się jednak, że Londyńczycy nie mają w zamiarze podpisania tylko i wyłącznie nowych piłkarzy. Podobno równie namiętnie rozglądają się oni za nowymi pracownikami klubu, a jednego już sobie nawet wypatrzyli.
"The Independent" podaje, że Arsenal jest poważnie zainteresowany zakontraktowaniem Monchiego. Choć Hiszpan w swojej karierze pełnił raczej funkcję dyrektora sportowego, "Kanonierzy" mieliby go zatrudnić jako dyrektora technicznego. Pomimo różnicy w nazwie stanowiska nie mamy wątpliwości, że Monchi nie odpowiadałby za stan mopów i ilość środków czystości na stadionie oraz klubowej placówce treningowej, a za transfery, bo w końcu w tym jest najlepszy. Wydaje się jednak, że przekonanie Monchiego może nie być wcale takie proste.
Dlaczego? Hiszpana wielkie kluby kusiły już po odejściu z Sevilli, ale ten zdecydował się na podjęcie pracy w Rzymie. Monchi woli odpowiadać za transfery zespołu aspirującego do bycia wielkim, który nie dysponuje zbyt dużymi finansami. Właśnie wtedy może się wykazać. W takich zespołach ma też większą decyzyjność. W ekipach pokroju Arsenalu prawdopodobnie by naciskano, żeby sprowadzał światowe gwiazdy po promocyjnej cenie, a to tak po prostu nie działa. Hiszpan mając więc to z tyłu głowy, prawdopodobnie odmówi Londyńczykom.