Mata wróci do Hiszpanii?
Juan Mata to taki N'Golo Kante Manchesteru United. Oczywiście panowie grają na dwóch różnych pozycjach i trudno porównywać ich boiskowo, ale charakterologicznie już jak najbardziej można. Obaj są pełnymi uśmiechu, pozytywnymi gośćmi i co najważniejsze, dobrymi, życzliwymi ludźmi. Hiszpan jest uwielbiany przez kibiców "Czerwonych Diabłów", nawet jeśli od dawna nie prezentuje już takiej formy, jakiej wszyscy byśmy sobie życzyli. Niestety, piłka nożna na wysokim poziomie pewnych rzeczy nie wybacza i nie patrzy na to czy ktoś jest miły, czy nie. Jeśli nie reprezentujesz pewnego poziomu, nie ma cię w drużynie i wszystko wskazuje na to, że taki los lada moment spotka Hiszpana właśnie.
O ewentualnym odejściu Maty mówi się już od dawna. Kontrakt Hiszpana wygasa wraz z końcem tego sezonu i próżno doszukiwać się jakichkolwiek informacji o tym, że klub planuje go przedłużyć, a sytuacji nie łagodzi nawet fakt, że dziś mija równiutko pięć lat, od kiedy jest zawodnikiem Manchesteru United. Wszechobecne milczenie jest więc raczej potwierdzeniem naszego przypuszczenia, które jednoznacznie każe Macie rozglądać się za nowym pracodawcą. Wydawać by się mogło, że podstarzały już nieco Hiszpan będzie musiał się nieźle spiąć, by znaleźć sobie w miarę porządny klub albo przynajmniej mieć takiego agenta jak Eric Choupo - Moting, ale wychodzi na to, że nie, bo potencjalny, nowy szef już się do niego zgłosił. Tak przynajmniej twierdzi portal "Goal".
Źródło podaje bowiem, że z Hiszpanem kontaktuje się już Barcelona. Oczywiście interesuje ich ewentualne zakontraktowanie go latem, gdyż nie jest on niezbędny na Camp Nou teraz, a za te pół roku będzie do wyrwania za friko. Kto, by takiego piłkarza za darmo nie wziął? Moglibyśmy skrzywić się na wieść o tej plotce jeszcze kilka sezonów temu, bo "Blaugrana" raczej stroniła od sprowadzania staruszków, ale ostatnio diametralnie się to zmieniło. Biorąc pod uwagę to, kogo "Katalończycy" sobie ostatnio pokupowali, Mata wydaje się bardzo prawdopodobny, na pewno dużo bardziej racjonalny od Kevina Prince'a Boatenga.