Gueye przyciąga kolejnych chętnych
Nie spodziewałem się, że jednym z głównym bohaterów zimowego okienka transferowego będzie Idrissa Gana Gueye. Senegalczyk od zawsze był bowiem po prostu dobrym piłkarzem. Prezentował się solidnie, nieważnie w jakim zespole występował i zawsze odwalał najczarniejszą robotę, przez co nie mówiło się o nim tak dużo, bo nie pokazywał się na boisku z efektownej strony. W Polsce kojarzony jest głównie jako ten gość, który nabił Thiago Cionka przy pierwszym golu dla reprezentacji Senegalu w meczu z Polakami na Mistrzostwach Świata w Rosji. Nie mogłem się oprzeć pokusie, dlatego zdjęcie, które zaprosiło Was do tego artykułu, jest kadrem z tamtego spotkania właśnie. Wróćmy jednak do tematu, bo zrobiło się trochę zabawnie, ale przy tym nie mniej smutno.
Gueyem bardzo długo interesowało się Paris Saint - Germain. Francuzi jednego środkowego pomocnika odesłali przecież do rezerw, więc teraz przydałoby im się zastępstwo. Thomas Tuchel ani myśli wystawiać Adriena Rabiota, a Gueye miałby być jego dużo skromniejszą wersją zastępczą. Jego sprowadzenie okazało się jednak znacznie trudniejsze, niż wydawało się Paryżanom, gdyż oferta opiewająca na 21.5 miliona funtów została przez The Toffees odrzucona. Mało tego, niektóre źródła podały, że Everton kategorycznie go nie sprzeda, ale jak twierdzi "Daily Mail" jest to możliwe, tylko Liverpoolczycy muszą dostać zadowalające ich pieniądze, a że sami nie sprecyzowali, ile to dokładnie ma być, to Francuzi muszą zgadywać.
Mało tego, okazuje się, że teraz ktoś jeszcze chce im namieszać w tych negocjacjach. "Sky Sports" podaje, że piłkarzem Evertonu zainteresował się również Arsenal. Co prawda Londyńczycy na pewno nie kupią go zimą, bo nie mają na to zwyczajnie pieniędzy, ale mogą tak nagadać Senegalczykowi, że ten będzie wolał przeczekać pół roku i dołączyć do zespołu Unaia Emery'ego latem, aniżeli już za dobę zasilić Mistrzów Francji. Krótki czas pozostały do końca okienka zdecydowanie gra na niekorzyść Paryżan, więc wydaje mi się, że nie sprowadzą go w styczniu, więc za pół roku, będą musieli krzyżować rękawice z Arsenalem jak równy z równym, gdyż "Kanonierów" w końcu będzie stać na coś więcej, niż partyzanckie sabotaże.