Emery'emu dalej zaciskają pasa
Bycie menedżerem Arsenalu nie należy do najprzyjemniejszych posad na świecie. Wiedział o tym Arsene Wenger i wie już teraz Unai Emery. W Londynie nikogo nie obchodzi już fakt, że w tym sezonie ma na koncie serię 22 spotkań bez porażki. Co z tego, skoro w tabeli przeskoczył ich już nawet Manchester United? Wątpliwa forma sportowa piłkarzy to nie jedyny problem, z jakim borykać musi się Hiszpan. Poważną kwestią są też finanse, które skutecznie uniemożliwiają Emery'emu wzmacnianie zespołu. W zeszłe lato mógł wyda tylko 50 milionów funtów, które i tak bardzo dobrze rozdysponował. Zdecydowanie mniej kolorowo było już tej zimy, bo Hiszpan nie mógł kupić nikogo. Musiał więc radzić sobie inaczej i zdołał wypożyczyć Denisa Suareza. Wydawało się, że to koniec finansowych problemów "Kanonierów" i okazało się, ze mieliśmy rację. Wydawało się nam.
Marzenia o wielkich zakupach i głośnych nazwiskach dołączających do Arsenalu w nadchodzące lato trzeba wyrzucić do kosza. Sytuacja finansowa wcale ma się bowiem nie poprawić. Tak przynajmniej twierdzi "Daily Mirror", które podaje, że Emery dostanie od włodarzy klubu tylko 40 milionów funtów na transfery. To jeszcze mniej, niż w poprzednie lato. Z czego to wynika? Oczywiście ze słabej formy zespołu, który nie dostaje premii za awanse do poważnych rozgrywek czy chociażby za przejście do wyższych rund tych mniej poważnych. "Kanonierzy" prawdopodobnie trzeci rok z rzędu rozminą się z Ligą Mistrzów, a to jednak ona generuje spore zyski dla klubu. Jej brak jednoznaczny jest z gwałtownym zaciśnięciem pasa. Choć źródło nie podaje, czy budżet wzrośnie w razie awansu Arsenalu do Ligi Mistrzów, to należy się tego spodziewać. Trzeba jednocześnie wspomnieć, że sama ewentualność kwalifikacji do tych rozgrywek jest nikła, więc prawdopodobnie Arsenal zostanie przy tych 40 milionach.
Emery jest dobrym menedżerem, ale nie cudotwórcą. Biorąc pod uwagę to, jakimi funduszami dysponują ich ligowi rywalem, Arsenal długo nie będzie mógł dogonić ich pod względem kadrowym i raczej będzie musiał przyzwyczaić się do Ligi Europy. Pieniądze w piłkę jednak trochę grają, choć często mówi się, że nie.