City znów robi swoje - po meczu Everton vs Manchester City
Kilkadziesiąt minut temu na Goodison Park zakończyło się spotkanie lokalnego Evertonu z Manchesterem City. Kto wygrał? Ano, lepsi. Ci, którzy spodziewali się, że „The Toffees” wygrają mogę już w sumie pożegnać, a tych, którzy chcą po prostu poczytać o tym meczu, zapraszam dalej.
Everton (1-4-2-3-1): Jordan Pickford - Jonjoe Kenny, Michael Keane, Kurt Zouma, Lucas Digne - Idrissa Gueye, Andre Gomes (63' Gylfi Sigurdsson) - Theo Walcott (80' Cenk Tosun), Tom Davies (C), Bernard (73' Richarlison) - Dominic Calvert-Lewin
Manchester City (1-4-2-3-1): Ederson Santana de Moraes - Kyle Walker, John Stones, Nicolas Otamendi, Aymeric Laporte - Fernandinnho, Ilkay Gundogan - Bernardo Silva, David Silva (C) (89' Kevin De Bruyne), Leroy Sane (59' Raheem Sterling) - Sergio Aguero (79' Gabriel Jesus)
Pierwsza połowa wyglądała jak typowy mecz zespołu Pepa Guardioli z rywalem nieco mocniejszym niż jakieś Burnley czy Huddersfield na kiju. Co mam na myśli? Ano to: setki podań, miliard procent posiadania piłki, chęć wejścia z nią do bramki, a jak przyszło co do czego, to okazało się, że zarówno Everton jak i Manchester City oddały tylko po 1 celnym strzale.
Pech podopiecznych Marco Silvy polegał jednak na tym, że ten jedyny celny strzał „The Citizens” od razu zakończył się bramką, którą zdobył Aymeric Laporte. Alleluja, gracze Fantasy Premier League radują się.
Druga połowa to przejście do konkretów. A przynajmniej próba przejścia. Taką próbą można na przykład nazwać składną akcję piłkarzy Guardioli w polu karnym „The Toffees”, a następnie zamieszanie i przewrotkę Sergio Aguero, która jednak o centymetry minęła bramkę Jordana Pickforda.
To, co nie udało się wcześniej, udało się w zasadzie w ostatniej akcji meczu, kiedy to piłkę do siatki gospodarzy posłał Gabriel Jesus. Brazylijczyk zmienił Kuna Aguero w 79. minucie i pokazał, że wciąż jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w walce o pierwszy skład w Manchesterze City.
Kilka chwil po tym golu sędzia zakończył to spotkanie. Dzięki temu zwycięstwu „The Citizens” zrównali się punktami z liderującym w tabeli Premier League Liverpoolem. Warto jednak pamiętać, że podopieczni Pepa Guardioli mają o jedno spotkanie rozegrane więcej, więc spokojnie, i na razie bez podnietki tam, mirki.