Wenger wiedział przed wszystkimi
Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo brakuje Arsene'a Wengera. Kiedy stał przy linii bocznej nie żywiłem do niego specjalnych uczuć. Po prostu był sobie jakiś siwy Francuz i tyle. Bardziej lubiłem się pośmiać z Arsenalu niż z niego, sam menedżer był mi raczej obojętny. Stratę w serduszku poczułem dopiero, kiedy go zabrakło. To jednak on dodawał kolorytu lidze i zespołowi, którym kierował i szkoda, że już go nie ma, tym bardziej, że Emery prowadzi Arsenal z podobnymi efektami.
Francuz wielokrotnie miał wracać do trenerki. Nie prowadzi żadnego zespołu już grubo ponad pół roku i już w tym czasie wielokrotnie proponowano go różnym klubom. Najpierw miał obejmować kluby w Japonii albo nawet reprezentację tego kraju. Niby nic dziwnego, w końcu już tam pracował. Potem typowano go na nowego szkoleniowca Monaco, ale to nie jemu było dane wyciągnąć zespół z kryzysu. W zasadzie to nikomu na razie nie było dane. Na koniec miał też objąć AC Milan, ale Gattuso mocno trzyma się swojej posady i do końca sezonu już jej z rąk nie wypuści.
Wenger jednak nie daje nam o sobie zapomnieć, przez co bardzo mi miło i ciepło na serduszku, od czasu do czasu udzielając w mediach ciekawych wypowiedzi. Tym razem w wywiadzie dla "beIN Sports" opowiadał o talencie Jadona Sancho i o tym, że to on dostrzegł go pierwszy. Francuz twierdził, że bardzo zależało mu na sprowadzeniu tego chłopaka, gdy tylko dowiedział się, że Manchester City chce się go pozbyć. "Obywatele" nie widzieli w nim tego, co teraz podziwia cały świat i byli skłonni go wypożyczyć, a potem po taniości sprzedać, ale nie chcieli tej umowy podpisywać z ligowym rywalem. Widocznie wzięli pod uwagę mały procent szans na to, że talent Sancho wybuchnie. Na całe szczęście zrobił to w Dortmundzie, a nie Londynie. Dlatego City nie dostało jeszcze rykoszetem, a pewnie już by oberwało, gdyby Anglik grał w Arsenalu.
Moglibyśmy zarzucić Francuzowi, że teraz tak mówi, bo Sancho gra dobrze. Mamy jednak ogromne podstawy, by mu uwierzyć, w końcu wykreował w Arsenalu już tyle młodych talentów, że prawdopodobnie sam wszystkich nie pamięta. Z ilości oczywiście, a nie starości.