Arsenal włącza się do walki o reprezentanta Holandii
Chyba nie ma drugiego takiego klubu na świecie jak Arsenal, z którego śmieją się dosłownie wszyscy. Co by nie zrobili to i tak zakończą sezon na swojej ukochanej 4. pozycji. Chcieli zwolnić Wengera, zwolnili. Szkoda, że zaledwie kilka tygodni później znów zatęsknili i chcieliby mieć Francuza z powrotem. A no tak. I jeszcze ich ponad przeciętne popisy na międzynarodowej scenie, jak ten z ubiegłego czwartku, kiedy to ni stąd, ni zowąd ulegli jakiemuś BATE Borysów, które do Ligi Europy, weszło chyba przez przypadek.
Na szczęście nie wszystko jest czarno-białe i mam dla kibiców „Kanonierów” również dobre wieści. Nie od dziś wiadomo, że linia obrony Arsenalu jest dziurawa, jak ser szwajcarski. Aczkolwiek czego można się spodziewać po defensywie, która jest złożona z takich przedstawicieli, jak Laurent Koscielny, Nacho Monreal czy Shkodran Mustafi. No raczej niewiele. Jedynym, który od czasu do czasu zagra lepszy mecz jest Sokratis, lecz zdarza się to raz na jakiś czas, więc najlepszą opcją byłoby poszukanie zawodnika, który choć trochę zna się na rzeczy.
Jak podaje „Daily Mail” na celowniku londyńskiego klubu znalazł się defensor Ajaksu, Matthijs de Ligt. Co jak co, ale to jest naprawdę świetny kandydat do zastąpienia jednego z wyżej wymienionych pseudoobrońców. Warto jednak pamiętać, że Arsenal nie jest jedynym zespołem, który ma chrapkę na reprezentanta Holandii i wygranie wyścigu o niego będzie cholernie trudne. Poza „Kanonierami” o usługi de Ligta ubiegają między innymi Barcelona, Manchester City czy PSG i chyba nikt nie ma wątpliwości, że Arsenal w tej całej grupie znajduje się na samym końcu. Zawodnik o takim potencjale raczej nie wybierze zespołu, który co sezon znajduje się na memicznej 4. pozycji, tylko ten, dla którego priorytetem jest walka o mistrzostwo. Tak się składa, że każdy z rywali londyńskiego zespołu sezon w sezon biją się o najwyższe cele i Arsenalowi będzie naprawdę ciężko podjąć walkę o de Ligta. Aczkolwiek jak to się mówi „nadzieja umiera ostatnia” i kto wie, czy w końcu się to nie potwierdzi.