Przed Sarrim coraz większe wymagania
Jak bardzo nie chciałbym być teraz w skórze Maurizio Sarriego? Zobrazuję to za pomocą pewnego porównania. Gdybym miał wybierać, między być Sarrim, a słuchaniem polskiego disco polo na trzeźwo przez dobę, to już zaczynałbym przypominać sobie teksty największych szlagierów. Sytuacja Włocha jest bowiem tak dramatyczna, że trudno mi pomyśleć o gorszej, w które można się znaleźć. Zawodnicy grają przeciwko niemu, nikt go w klubie nie lubi, nie szanują go nawet nastolatkowie. Zapowiada się, że lada moment straci pracę, którą przecież miał mieć na lata.
Kilka dni temu piłkarski świat obiegła wiadomość o ultimatum, które rzekomo miało zostać postawione przed Maurizio Sarrim. Twierdzono, że Włoch pozostanie na Stamford Bridge w przyszłym sezonie, o ile uda mu się zwyciężyć Ligę Europy. Poddałem tę kwestię pod wątpliwość, bo przecież istniały duże szanse, że Włoch pożegna się z klubem znacznie wcześniej. W końcu do finiszu rozgrywek jeszcze mnóstwo czasu, a sytuacja partaczy się coraz bardziej każdego dnia. No i akurat w tym przypadku miałem rację, ponieważ Włoch może stracić robotę już w przeciągu tygodnia, chyba że uda mu się spełnić jeden warunek.
Musi wygrać Carabao Cup, a tak przynajmniej twierdzi "Daily Mirror". Już w nadchodzącą niedzielę Chelsea zmierzy się w finale tychże rozgrywek z Manchesterem City. Zdecydowanym faworytem są oczywiście "Obywatele", którzy przecież jeszcze nie tak dawno temu ośmieszyli "The Blues". Zmienione ultimatum wiąże się bezpośrednio z inną porażką. W poniedziałek Chelsea poległa u siebie z Manchesterem United w FA Cup, co było straszną potwarzą dla całego zespołu. Włodarze Londyńskiego klubu widocznie nie mogli tego znieść, dlatego jeszcze mocniej zacisnęli pętlę na szyi swojego włoskiego menedżera. Wydaje mi się jednak, że zrobili to nieco zbyt mocno i już od przyszłego wtorku będą zmuszeni szukać sobie nowego szkoleniowca. Dobrze, że mają już w tym wprawę. Roman Abramowicz jest w znajdywaniu kolejnych menedżerów sprawniejszy niż niektórzy piłkarze Wisły Kraków w rozrzedzaniu swojej krwi alkoholem.