Zapowiedź 31. kolejki Premier League
Nadszedł czas na ostatnią kolejkę ligi angielskiej przed przerwą reprezentacyjną. Ta seria gier będzie dość nietypowa, bo odbywająca się w formacie, który znamy z noworocznych wyprzedaży, czyli "-50%". Jak zapewne się domyślacie, chodzi o to, że w ramach tego weekendu w Premier League zostanie rozegranych 5 meczów, co jest zaledwie połową spotkań, które odbywają się w ramach typowej kolejki w angielskiej elicie. Przyczyną tego całego zamieszania jest oczywiście FA Cup, który również jest rozgrywany w ten weekend, a jak wiadomo, kilka drużyn z Premier League jeszcze w Pucharze Anglii zostało. Nie ma jednak co narzekać - meczów może jest niewiele i na pierwszy rzut oka nie prezentują się zbyt atrakcyjnie, jednak pamiętajmy, że to jest liga angielska - tutaj czasem dzieją się cuda.
Bournemouth - Newcastle (sobota, 16:00)
Na początek mecz drużyn, które tak naprawdę nie grają o żaden większy cel. Spadek raczej im nie grozi, awans do pucharów tym bardziej, więc teoretycznie nie należy spodziewać się jakiegoś niesamowitego spotkania. Jednak to tylko pozory - oba zespoły mają sporo do udowodnienia. Gospodarze będą chcieli pokazać, że świetny początek sezonu to nie był przypadek, natomiast "Sroki" mają zamiar utrzymać niezłą formę (ostatnie 5 meczów - 10 punktów - przyp. red.) i udowodnić, że ich potencjał jest nieco większy, niż wskazuje na to miejsce w tabeli. Mówiąc szczerze ciężko jest wskazać faworyta w tym meczu, dlatego wydaje mi się, że spotkanie skończy się podziałem punktów.
Burnley - Leicester (sobota, 16:00)
Ten mecz w przeciwieństwie do poprzedniego będzie toczyć się o konkretną stawkę. Burnley ma zaledwie 2 punkty przewagi nad strefą spadkową i po niezłej serii, jaką podopieczni Seana Dyche'a notowali w styczniu i na początku lutego, nadszedł ponowny regres, czego najlepszym odzwierciedleniem jest dorobek punktowy w ostatnich trzech meczach, który wynosi okrągłe zero. Widmo relegacji bardzo wyraźnie zagląda w oczy "The Clarets", w związku z czym takie spotkania, jak to z Leicester, po prostu trzeba wygrać. "Lisy" w ostatnim czasie prezentują dość nierówną formę, a ich 4 ostatnie wyjazdy to zaledwie 1 punkt. Panowie z Turf Moor - nie macie wyjścia, musicie zainkasować w sobotę komplet oczek.
West Ham - Huddersfield (sobota, 16:00)
Ten mecz powinien być czystą formalnością dla West Hamu - w końcu na Stadion Olimpijski w Londynie przyjedzie drużyna, która w 30 dotychczasowych meczach uzbierała zawrotną liczbę 14 punktów i już mniej więcej od Świąt Bożego Narodzenia jest pogodzona ze spadkiem. U "Terierów" nie funkcjonuje absolutnie nic, dlatego jakiekolwiek potknięcie West Hamu trzeba będzie traktować w kategorii kompromitacji. Tym bardziej, że "Młoty"wciąż są w grze o tytuł "best of the rest", czyli mają spore szanse na zajęcie 7. miejsca na koniec sezonu. Żeby tak się stało, takie spotkania trzeba wygrać i to najlepiej w przekonującym stylu. Łukasz Fabiański nie powinien mieć w ten weekend za dużo pracy.
Fulham - Liverpool (niedziela, 15:15)
Kolejny pojedynek, który wydaje się być rozstrzygnięty przed pierwszym gwizdkiem. Na Craven Cottage przyjeżdża Liverpool, który zdaje się już wracać na właściwe tory - tydzień temu pokonał Burnley 4:2, natomiast w środku tygodnia wyrzucił Bayern za burtę Ligi Mistrzów. "The Reds" tracą zaledwie jeden punkt do liderującego Manchesteru City i z pewnością ani przez moment nie dopuszczają myśli, że będą mogli stracić punkty w Londynie. Nawet zważając na fakt, że Mohamed Salah jest w ostatnim czasie cieniem samego siebie. Wszystko to dlatego, że Fulham - podobnie jak Huddersfield, jest już pogodzone ze spadkiem i bardziej niż na kolejnych spotkaniach w angielskiej elicie myśli o tym, jak przygotować się do nowego sezonu w Championship. Działacze "The Cottagers" są jednak sami sobie winni - czego się spodziewali po obrońcach takich jak Callum Chambers czy Maxime Le Marchand?
Everton - Chelsea (niedziela, 17:30)
Ostatni i zdecydowanie najciekawszy mecz tej kolejki. Na Goodison Park przyjedzie Chelsea, która chyba już otrząsnęła się po tragicznym okresie i w końcu zaczęła grać na miarę swoich możliwości. Zwycięstwo z Tottenhamem 2:0, rozbicie Dynama Kijów 5:0 na wyjeździe, doprowadzenie do rzutów karnych w finale Pucharu Ligi przeciwko Manchesterowi City - na pewno te wyniki mogą nieco napawać optymizmem fanów Chelsea przed końcową fazą sezonu. W przeciwieństwie do terminarza - "The Blues" czekają jeszcze delegacje między innymi na Anfield i Old Trafford. Biorąc to pod uwagę, Chelsea musi wygrać z "The Toffees", żeby liczyć się w walce o czołową czwórkę. Rywal jest w ostatnim czasie mocno chimeryczny i potrafi frajersko tracić punkty (vide ostatni mecz przeciwko Newcastle), więc nie pozostaje nic innego jak przyjechać, wygrać i w dobrych nastrojach wrócić do zachodniego Londynu.