Arsenal na zakupach w Mediolanie
Arsenal w tym momencie kojarzy mi się z małym chłopcem, którego wytatuował sobie Raheem Sterling. Dzieciak stojący z piłką pod pachą przed Wembley, marzący o tym, by pewnego dnia zagrać na tym stadionie. Piękne, romantyczne i utopijne. Tak też jest własnie w przypadku "Kanonierów", ale ich marzeniem nie jest stadion, bo to już akurat mają, a transfery. W chwili obecnej tak samo nieosiągalne, jak gra na Wembley dla małego brzdąca. Fundusze w końcu nie rozpieszczają, pieniędzy brakuje na każdy zaplanowany ruch, ale to nie przeszkadza londyńczykom w wymyślaniu następnych.
Jak donosi "La Gazzetta dello Sport", "Kanonierzy" będą starali się o pozyskanie Francka Kessiego. Iworyjczyk gra obecnie w barwach Milanu, choć formalnie wciąż pozostaje zawodnikiem Atalanty. Z klubu z Bergamo został wypożyczony na dwa lata i potem musi zostać wykupiony momentalnie przez Milan. "Rossoneri" są zobligowani zapłacić Atalancie 24 miliony euro, za które otrzymają Iworyjczyka na stałe. Londyńczycy nie mają więc opcji negocjacji z jego jeszcze obecnym klubem, bo w zasadzie wiadomo, że będzie należał do Milanu. To właśnie z mediolańczykami należy więc rozmawiać, a na pewno nie będą to łatwe dyskusje. Kessie od momentu przyjścia do Milanu jest podstawowym zawodnikiem i raczej nikt na San Siro nie będzie chciał się go pozbyć. Chyba, że zarobią na nim pokaźną sumkę. "Rossoneri" zadowoliliby się pewnie kwotą w okolicach 40 milionów euro, ale problem w tym, że to niemal cały budżet transferowy Arsenalu na nadchodzące lato. Nie ma więc opcji, by "Kanonierzy" przeznaczyli tyle pieniędzy na jednego zawodnika, biorąc pod uwagę fakt, że trzeba też zasilić inne strefy boiska.
Na ten moment Kessie pozostanie więc tym symbolicznym Wembley, do którego Arsenal na razie nie ma wstępu. Niewykluczone, że będzie ich na niego stać już za rok, jeśli uda się na dobre wrócić do europejskiej czołówki. Jeśli nie, trzeba będzie się rozglądać za nieco tańszymi substytutami Iworyjczyka. Na przykład Tomaszem Jodłowcem. Poza tym, wydaje się, że niektórzy fani chyba nawet woleliby Polaka.