Arsenal znowu nagabuje darmowych chłopaków
Dopiero jak napisałem tytuł tego artykułu, zdałem sobie sprawę, że brzmi mocno kontrowersyjnie, nawet troszkę pedofilsko, jeśli ktoś jest wrażliwy, ale właśnie dlatego go zostawiłem. Arsenal w tym momencie troszkę przypomina starszego pana w długim, beżowym prochowcu, który łazi po ulicach i zaczepia chłopaków z pytaniem, czy może przypadkiem nie chcieliby grać w jego zespole. Może to trochę niepokojące, ale życie sprawiło, że klub z Londynu musiał się takim panem stać. Całe szczęście to, co robi tylko brzmi niemoralnie, a jest zupełnie legalne i zgodne ze wszystkimi normami społecznymi. Kogo więc tym razem próbował przekonać do siebie?
Marcusa Thurama, a tak przynajmniej twierdzi "The Sun". Nazwisko nie bez powodu wydaje Wam się znajome, bo ten chłopak to syn wielokrotnego reprezentanta Francji, Liliana Thurama. Poszedł on tylko częściowo w ślady ojca. Został co prawda piłkarzem, ale jest typowym napastnikiem, podczas gdy tatuś raczej bronił dostępu do bramki. Niemniej jednak ma potencjał na stanie się gwiazdą podobnej rangi co ojczulek. Na razie reprezentuje barwy Guingamp, ale pewnie lada moment się to zmieni. Jego kontrakt wygasa tego lata, a francuski klub wciąż nie może się z nim dogadać w sprawie przedłużenia umowy. Wynika to głównie z tego, że walczy on o utrzymanie, a Marcus nie będzie chciał być uwiązany do zespołu, który będzie występował na zapleczu francuskiej ekstraklasy. Te sytuację skrzętnie zamierza wykorzystać Arsenal, który może mu zaproponować nawet niezbyt wysoki kontrakt, ponieważ Thuram na tę chwilę jest przyzwyczajony do niskiej pensji. Zdenerwuje się dopiero, gdy zorientuje się, że Ozil za pół godziny gry w Fortnite'a zarobi tyle, ile on przez miesiąc.
Jak pewną inwestycją jest Thuram? Trudno określić. Jego wiek i konsekwentnie poprawiające się statystyki wskazują na to, że świetną. Nie będzie kosztował nic, a powinien się stopniowo rozwijać, aż w końcu stanie się drugim Thierrym Henrym. To jedno założenie. Drugie jest takie, że będzie z niego kolejny Yaya Sanogo, który też przecież miał się stać wielkim piłkarzem, a został nie lada memem.