Sprzedali go, bo pomylili nazwiska
Teoretycznie futbol jest poważnym biznesem, bo obraca się w nim ogromnymi pieniędzmi, piłkarze są profesjonalistami, za wszystkie sprawy odpowiada rzesza ludzi. Słowem klucz jest jednak "teoretycznie". W praktyce bowiem wygląda to bardzo różnie. Czasem kluby, nawet te największe, dopuszczają się dziecinny, żenujących błędów. Na swoim sumieniu takie przypały ma chociażby Liverpool, a jeden z nich wyszedł niedawno na jaw dzięki ofierze ich wpadki. Co się stało?
Alexander Kacaniklic, taki Szwed, który obecnie gra w Hammarby, a kiedyś reprezentował Fulham, zdradził w pewnym podcaście, że został sprzedany z Liverpoolu przypadkiem. Jak to się stało? By to wytłumaczyć, musimy cofnąć się do 2010 roku. Tamtego lata zespół z Anfield objął Roy Hodgson, który wcześniej pracował właśnie w Fulham. Chciał sprowadzić do Liverpoolu Paula Konchesky'ego, z którym świetnie się rozumiał w Londynie. Tak też zrobił. W ramach zapłaty do Fulham poszedł właśnie wychodzący wtedy akademii Liverpoolu Kacaniklic i Lauri Della Valle. Szwed przyznał w niedawnym wywiadzie, że to wcale nie on miał być częścią zapłaty. Podobno Hodgson w skrócie myślowym wspomniał o innym Alexie, a że Kacaniklic też ma tak na imię, to osoby dopinające transfer sprzedały właśnie jego. Sprawa miał się rozwiązać dopiero jakiś czas po transferze, gdy Hodson przyznał się Szwedowi w rozmowie telefonicznej, że to nie o niego chodziło i gdyby skrzydłowy tylko miał kaprys wracać do Liverpoolu, przyjęto by go z otwartymi rękoma.
Kacaniklic oczywiście z tej propozycji nie skorzystał i karierę kontynuował w Fulham. Zrobił dobrze, bo kariery ostatecznie i tak specjalnie nie rozwinął, a w Liverpoolu i tak by skisnął na ławce. Można w zasadzie powiedzieć, że największym sukcesem w jego przygodzie z piłką jest właśnie wypuszczenie tej anegdoty do opinii publicznej. Teraz przynajmniej już nie tylko od Roberto Carlosa wiemy, że Hodgson jest wybitnie nieogarnięty, co tylko utwierdziło kibiców Liverpoolu w tym przekonaniu