Wielki powrót do Manchesteru coraz bliżej
Każdy wielki klub ma na swoim koncie niewypał transferowy, który w innym zespole zaczął grać kapitalnie. Nie trzeba szukać daleko, by znaleźć koronne przykłady. Jednym z nich jest chociażby Mohammed Salah, który nie odnalazł się wcześniej w Chelsea albo taki Memphis Depay, który w Manchesterze United był pośmiewiskiem, a teraz chcą go największe kluby Europy. Depay nie jest jednak jedyną porażką wychowawczą "Czerwonych Diabłów". Inna wciąż gra w Premier League, a do tego również robi furorę. Manchester chciałby, by kontynuował jej robienie w jego barwach. Być może teraz byłby w stanie spełnić oczekiwania, którym nie podołał kilka lat temu ze względu na wielką presję.
O kogo chodzi? Chyba już dobrze wiecie. Bohaterem tego tekstu jest bowiem Wilfired Zaha. Iworyjczyk był sprowadzany do Manchesteru United w styczniu 2013 roku. To już 6 lat, ale ten czas szybko leci. Dobra, koniec zgrywania starego zgreda, przejdźmy do konkretów. Zaha kompletnie się wtedy nie sprawdził, kosztował jedyne 12 milionów euro, więc nie był wielką stratą dla klubu, choć i tak wszyscy się zawiedli, bo liczyli, że zrobią z niego drugiego Naniego. Nie udało się tego dokonać, ale Zaha wreszcie dorósł do miana gwiazdy, choć nie w tym klubie, nie na tej pozycji i co ciekawe, nawet będą innej narodowości. Kupowano go w końcu jako Anglika, dopiero później uznał, że bardziej utożsamia się z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Teraz im to jednak nie przeszkadza, ważne by znów grał dla nich. Z takiego założenia, przynajmniej według angielskich mediów ma wychodzić Ole Gunnar Solskjaer, który jest wielkim fanem talentu tego piłkarza,
Podobno da się go wyrwać nawet za jakieś 40 milionów funtów. Już z takiej sumki mają być zadowoleni w Londynie. Obawiam się jednak, że zainwestowanie ich, kolejny raz skończyłoby się ich zmarnotrawieniem. Zaha jest bowiem piłkarzem, który może błyszczeć w małym klubie, ale w dużym sobie nie poradzi. Gdyby jednak przyszedł na Old Trafford, presja zjadłaby go po raz drugi, a lepiej żeby tego nie robiła, bo w tym momencie kariery, trudno będzie już wydostać się z dołka. Nie wszyscy jednak podzielają moje zdanie i mimo wszystko chcieliby zobaczyć Iworyjczyka w koszulce z diabłem na piersi.
— Jake (@jake_santos11) 31 marca 2019