Liverpool wyszarpał cenne 3 punkty, w hicie Premier League
Walka o mistrzostwo nie zawsze jest piękna. Czasami wymaga punktów wyszarpanych po niesamowitych męczarniach. Zwłaszcza hitowe mecze wygrane w ten sposób potrafią być docenione. Takie właśnie zwycięstwo odniósł dzisiaj Liverpool, który po bardzo trudnym meczu pokonał Tottenham. Z kolei goście dzisiejszego hitu na Anfield, skomplikowali sobie sytuację w walce o udział w Lidze Mistrzów, w przyszłym sezonie.
- Składy:
- Liverpool: Alisson – Alexander-Arnold, Matip, V. van Dijk, Robertson – Milner (77. Fabinho), Henderson (77. Origi), Wijnaldum – M. Salah (90+3. Lovren), Firmino, Mané.
- Tottenham: Lloris – Alderweireld, D. Sánchez (69. S. Heung-Min), Vertonghen – Trippier, Eriksen (90+2. F. Llorente), Moussa Sissoko, Alli, Rose – Kane, Lucas Moura (82. Davies)
Początkowe minuty meczu to nie było to, czego spodziewałem się po Liverpoolu. Mimo dużego posiadania piłki, mieli problemy, żeby przebić się w pole karne ze swoimi atakami. Bardziej pewny wydawał się Tottenham, który narobił trochę więcej zamieszania w pierwszym kwadransie. No właśnie, w pierwszym kwadransie. Może nie był on wymarzony dla "The Reds", ale trzeba im przyznać, że potrafili zaatakować raz, a porządnie. W 16. minucie Andrew Robertson posłał świetne dośrodkowanie w pole karne, a Roberto Firmino nie dał szans Hugo Llorisowi po strzale głową.
Ustawienie Tottenhamu to rzecz, która faktycznie mogła przykuć uwagę w tym meczu. Gołym okiem było widać, że było dość gęsto w polu karnym. Powodowało to dużą liczbę dośrodkowań, ale obrońcy "Kogutów" oprócz tej jednej sytuacji, radzili sobie nieźle. Po tym, jak Liverpool zdobył bramkę, obraz meczu zmienił się. Widzieliśmy żywszą ekipę Jurgena Kloppa, która wyraźnie dominowała i stwarzała ciekawsze sytuacje. Zobaczyliśmy m.in. akcję Robertsona z Mohamedem Salahem i Sadio Mane, której nie zdołał wykończyć ten ostatni. Senegalczyk niewiele się pomylił, po strzale z linii pola karnego.
Pod koniec pierwszej połowy nieco obudził się Tottenham. Znów kilka razy udało im się zbliżyć do bramki, ale nic więcej. Niestety, oprócz tej jednej akcji Liverpoolu, pierwsze 45 minut po prostu nie było porywającym widowiskiem. W tym przypadku dobrze oddają to statystyki - gol Firmino był jedynym celnym strzałem w pierwszej połowie. Przewagę optyczną miał Liverpool, ale na pewno nie można było powiedzieć, że Tottenham jest bez szans.
Konkretnej sytuacji Tottenham doczekał się w 56. minucie. Najpierw na bramkę uderzał Harry Kane, jego strzał obronił Alisson. Brazylijczyk odbił piłkę przed siebie i nabiegł na nią Christian Eriksen, ale został zablokowany przez Robertsona. Druga połowa długo wyglądała tak jak pierwsza, obie drużyny konstruowały akcje, ale przeważnie obrona przeciwników była górą. Wreszcie, w 70. minucie, Tottenham dopiął swego! Ekipa Mauricio Pochettino wyrównała za sprawą Lucasa Moury, który od początku meczu wydawał się bardzo zdeterminowany. Przy golu Brazylijczyka asystował Eriksen. A wszystko zaczęło się od szybko wykonanego rzutu wolnego przez Kane'a.
Teraz Liverpool został przyciśnięty do muru. 3 punkty były niezbędne dla drużyny Kloppa, jeśli chcą walczyć o mistrzostwo. Jednak to "Koguty" stanęły przed szansą na zwycięstwo. W 85. minucie skontrowali i Mousa Sissoko znalazł się w sytuacji prawie sam na sam. Francuz huknął jednak nad bramką. Po chwili Dele Alli niewiele się pomylił, po technicznym strzale. W końcówce meczu spełniło się klasyczne "niewykorzystane okazje się mszczą". W 90. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Salah zgrał piłkę głową i najpierw nie złapał jej Hugo Lloris, a potem, niefortunnie, do własnej bramki wpakował ją Toby Alderweireld.
"Koguty" oczywiście jeszcze powalczyły, ale ich wysiłki nic nie dały, 3 punkty zostały na Anfield. Bardzo cenne 3 punkty, bo dają nadzieję na mistrzostwo. Teraz Liverpool obejmuje prowadzenie, ale będący tuż za ich plecami Manchester City, rozegra w środę zaległy mecz z Cardiff City. Jeśli podopieczni Pepa Guardioli wygrają, odzyskają pierwsze miejsce w tabeli. Tottenham z kolei pogarsza swoją sytuacje w walce o TOP4, bo jeśli jutro Arsenal pokona Newcastle, to wypchnie ich poza strefę Ligi Mistrzów.
Liverpool - Tottenham 2:1 (1:0)
Firmino 16', Alderweireld 90' (samobój) - Lucas Moura 70'