Tottenham wymyślił sobie nowego stopera
Wielki powrót Tottenhamu na transferowe salony wcale nie oznacza tego, że będą tylko kupowali. Ich piłkarze mają świadomość, że teraz będzie im łatwiej opuścić klub i niektórzy będą do tego dążyli. Nawet jeśli nie oni sami, to jakieś zainteresowane zespoły zrobią to za nich. Szczególnie nie ciekawie może wyglądać sytuacja w obronie. Zespół może opuścić dwóch stoperów, więc "Koguty" mają zagrożenie pozostania ledwie z jednym klasowym zawodnikiem. Nie mogą sobie na to pozwolić, nawet jeśli mistrzostwo planują zdobyć za dekadę. Właśnie dlatego upatrzyły sobie nowego defensora.
I to nie byle jakiego, bo podstawowego stopera reprezentacji Anglii. Mowa bowiem o Michaelu Keanie, który w tym sezonie rozgrywa zupełnie przyzwoite zawody w barwach Evertonu. Rok wcześniej był sprowadzany za gigantyczne pieniądze, ale nie do końca się sprawdził. Odpalił dopiero teraz i może to zaowocować transferem do lepszego zespołu. Sprowadzenie Anglika nie będzie jednak łatwe i tanie. "The Toffees" dobrze wiedzą, ile za niego zapłacili i nie zamierzają na nim stracić. Poza tym, jest rodowitym Anglikiem, a transakcja ma odbyt się pomiędzy dwoma brytyjskimi zespołami, więc cena będzie dodatkowo wyolbrzymiona do kuriozalnych rozmiarów. Tak też uważa "The Express", który podaje, że Tottenham będzie zmuszony zapłacić za niego nawet 50 milionów funtów, co równałoby się z ich nowym rekordem transferowym.
Czy to pieniądze, które warto na Keane'a wydać? Jasne, że nie. On ma po prostu dobry okres, ale wcześniej w swojej karierze udowadniał już, że nie potrafi tej dyspozycji ustabilizować. W Burnley było podobnie, o poprzednim roku w Evertonie już wspominałem. Poza tym, nie bez powodu odrzucono go w Manchesterze United. Jeszcze za czasów Sir Alexa Fergusona Szkot nie mógł się do niego przekonać, a następni menedżerowie czuli to samo. To po prostu dobry, ale w żadnym wypadku nie wybitny zawodnik. Dlatego jeśli "Koguty" już są w stanie wydać takie pieniądze, powinny rozejrzeć się za kimś innym. Podobnie uważają z resztą kibice londyńczyków, którzy nie daliby za niego nawet znacznie mniejszych pieniędzy.