Gundogan może wrócić do ojczyzny
Ilkay Gundogan to piłkarz, którego w swoim składzie chciałby mieć prawdopodobnie każdy menedżer. Abstrahuję tu już od tego, jakim jest człowiekiem, bo go nie znam, chodzi mi tylko o to, co daje na boisku. A dać jest w stanie w zasadzie wszystko, o co się go poprosić. Jeśli przyjdzie mu grać bardziej ofensywie, z chęcią stworzy kilka sytuacji bramkowych, ale jeśli będzie miał ryglować tyły, to będzie to robił równie solidnie. Jest niesłychanie wszechstronny i absolutnie przeczy zasadzie, że jak coś jest do wszystkiego, to jest też do niczego.
Właśnie dlatego Manchester City chciałby przedłużyć z nim umowę. Guardiola może nie zawsze wystawia go w pierwszym składzie, ale niezwykle go ceni, więc dalej chce mieć go w zespole, o czym z resztą publicznie mówił. Rozmowy z Niemcem jakoś się jednak przeciągają i wciąż próżno szukać konsensusu na horyzoncie. W związku z tym narastają plotki o ewentualnym odejściu pomocnika z ekipy "Obywateli". Chętni oczywiście są, bo przecież chodzi o fachowca. "Daily Mirror" twierdzi, że najpoważniejszym z nich jest Bayern Monachium.
Brak jednak jakichkolwiek konkretnych informacji, które wskazywałyby, że jest to prawda. Poza tym, Bayern ma całkiem dobrze obsadzoną linię środkową. Są tam nie dość, że zawodnicy nie gorsi od Gundogana, to jeszcze od niego młodsi. Nie widać więc żadnego sensu w sprowadzaniu byłego piłkarza Borussii na Allianz Arenę. No chyba, że tylko po to, żeby wkurzyć jego były klub, ale po ostatnim bezpośrednim spotkaniu tych zespołów, chyba nie wypada już ich dobijać. Transfer ten jest niezwykle problematyczny dla kibiców monachijczyków. Z jednej strony bardzo chcieliby, żeby ten zawodnik do nich dołączyć ("ja" to po niemiecku "tak"), ale z drugiej strony uznają tę informację za jakieś jaja.