OFICJALNIE: Wiemy, co z Kane'em i Allim!
Tottenham opanował do perfekcji pyrrusowe zwycięstwa. Tak – dokładnie pyrrusowe. Chodzi o to, że zwycięża i ponosi przy tym zbyt ogromne straty. Nie chodzi tutaj o to, że wygrywa i nic z tego nie ma. Otóż ma – kłopoty. Po raz kolejny „Koguty” będą radzić sobie bez ważnych ogniw w ofensywie. Szczególnie to jedno jest ogromnie ważne…
Harry Kane – bo o nim mowa – zszedł przedwczoraj… nie, to złe słowo, pomagano mu opuścić boisko w spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. Nie wyglądało to dobrze – ucierpiała jego kostka. Pamiętajmy, że Tottenham już w tym sezonie musiał grać w osłabionym składzie, kiedy Kane wypadł z powodu kontuzji, wyeliminowany był także Dele Alli (który ma dziś podobno złamaną rękę), a Heung-Min Son pojechał na Puchar Azji. Koreańczyk był bohaterem, który strzelił „The Citizens” gola, to na nim będzie musiał polegać Tottenham. Co bowiem stało się z Kane’em?
(Tottenham potwierdza, że Harry Kane poważnej kontuzji więzadła w kostce w zwycięskim meczu przeciwko Manchesterowi City. Klub nie wskazał dokładnie okresu, w którym Kane powrócił do gry. Zawiadamia jedynie, że ocena stanu zostanie przeprowadzona w ciągu nadchodzącego tygodnia.)
Pierwsze takie wiadomości wychwycił już Michał Okoński, kibic Tottenhamu, dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”:
Jeśli ktoś nie chciał zrozumieć, że kibicowanie Tottenhamowi oznacza cierpienie, to teraz musi. Ludzie, oni jako drużyna bez wzmocnień w ramach transferów wciąż mogą wywalczyć awans do Champions League w kolejnym sezonie, oni nadal mogą przejść w obecnej Lidze Mistrzów najsilniejsze od lat City. Jeśli nawet w osłabionym składzie im się to uda, to… już zasłużą na szacunek.
A panom Kane’owi i Alliemu życzymy zdrowia.