Podsumowanie 38. kolejki Premier League

No i stało się. Sezon Premier League dobiegł końca i również w ostatniej jego kolejce nie zabrakło emocji. Wszystkie kwestie były niby rozwiązane, ale całe szczęście ta najważniejsza nie. Wciąż czekaliśmy na Mistrza Anglii, o miano którego korespondencyjny bój toczył Liverpool z Manchesterem City. Pewnie dobrze już wiecie, jak to się zakończyło, ale na pewno nie wszyscy mają świadomość, jaki miało przebieg. No to się zaraz dowiedzą. Zapraszam.

Najważniejsze starcia zostawimy sobie na koniec, więc zacznę od tych, które nikogo nie powinny obchodzić. Mecz Manchesteru United z Cardiff nie przejmował nawet mnie. Żadna z drużyn już o nic nie grała, a dobrze znam swój ukochany zespół i wiem, ze w takich sytuacjach kompletnie nie umieją się zachować. Nie zdziwiłem się więc, że na własnym stadionie przegrali 0-2 ze spadkowiczem, który powinien zostać przez nich zmieciony. Z dobrej strony nie pokazał się nikt, nawet kibice, którzy po spotkaniu obrażali niektórych piłkarzy. Szkoda, że utalentowany Mason Greenwood musiał debiutować w takich okolicznościach, bo automatycznie też nie mógł się niczym popisać.

Arsenal pojechał na Turf Moore, gdzie miał ograć Burnley, ale już nie dlatego, by zakwalifikować się do Ligi Mistrzów, ale by godnie pożegnać się z ligą. Udało się. Mało tego, Pierre-Emerick Aubameyang ustrzelił nawet dwa gole, które w konsekwencji dały mu tytuł Króla Strzelców. Jeśli chodzi o sezon ligowy jest to marne pocieszenie, ale jak najbardziej dobry prognostyk przed nadchodzącym finałem Ligi Europy. Zaznaczyć należy też bramkę utalentowanego Nketiaha, który miał zdecydowanie więcej do pokazania niż wyżej wymieniony Greenwood.

Chelsea, która już mecz wcześniej zapewniła sobie grę w Lidze Mistrzów mierzyła się za to z Leicester City. Widać było, że londyńczycy mentalnie są już w Baku i wcale nie dlatego, że nadużyli przed spotkaniem miękkich narkotyków. "The Blues" nie grali już o nic, podobnie jak "Lisy" co przełożyło się na kompletnie bezbarwne i niewarte dwóch godzin naszego życia spotkanie.

Na te 120 minut zasługiwał jednak mecz Tottenhamu z Evertonem. Tu obie drużyny uznały, że na koniec sezonu dadzą swoim kibicom widowisko. W efekcie dostaliśmy remis 2-2 pełen całkiem ofensywnego futbolu i i nawet ładnych bramek. Marco Silva pewnie żałuje, że jego podopieczni nie grali tak przez cały sezon, bo to oni byliby na 7 pozycji w tabeli, a nie Wolverhampton.

"Wilki" zaś miały za zadanie popisać się w tym sezonie po raz ostatni. Trzeba było zatrzymać Liverpool albo chociaż nie dać się skompromitować. Podopieczni Nuno Espirito Santo już raz w tym sezonie ograli "The Reds", ale tym razem im się to nie udało. Gospodarze byli bardzo zdeterminowani, by jednak zdobyć to mistrzostwo i na boisku robili co mogli. Ograli gości 2-0, dzięki dwóm bramkom Sadio Mane, który z resztą zagwarantował sobie tym samym statuetkę dla Króla Strzelców, którą podzieli się z Aubameyangiem i swoim klubowym kolegą, Mohamedem Salahem. Mistrzostwem Anglii się jednak nie podzieli.

To trafia bowiem do Manchesteru City, który w pewnym stylu przejechał się po Brighton. Na początku gospodarze sprawili pewne trudności podopiecznym Pepa Guardioli, ale "Obywatele" momentalnie odzyskali panowanie nad spotkaniem i zaczęli strzelać. Ozdobą spotkania była śliczna bramka Riyada Mahreza, ale pochwalić za to spotkanie należy cały zespół. To nie Algierczyk wygrał to spotkanie, czy żaden inny piłkarz. Zrobił to kolektyw, dlatego właśnie Manchester City tryumfował na koniec sezonu.

Co się działo na innych stadionach? Dużo. Zespoły, dla których były to ostatnie starcia w tym sezonie postanowiły sobie poszaleć w efekcie czego dostaliśmy chociażby wynik 5-3 między Crystal Palace a Bournemouth. Nie dość, że goli było sporo, to jeszcze piękne, jak chociażby trafienie Lermy albo kompletnie kuriozalne, jak samobój Simpsona. Newcastle z kolei postanowiło dobić, dawno już konające Fulham i na koniec sezonu ograć ich 4-0. Jan Bednarek był dużo bardziej łaskawy dla drugiego spadkowicza, gdyż jego Southmapton jedynie zremisował z Huddersfield. Łukasz Fabiański miał za to więcej powodów do radości, bo jego West Ham ograł Watford 4-1, który też już jest pewnie myślami w trakcie finału FA Cup.  Tabela na koniec prezentuje się tak:

Na dniach będziecie mogli przeczytać jeszcze podsumowanie całego sezonu wzbogacone o komentarze ekspertów spoza naszej redakcji. Jeśli macie jakieś pomysły odnośnie podsumowań na przyszły sezon, śmiało się z nimi podzielcie. Jak mamy się poprawiać, to dla Was.

Autor

Michał Fitz

michafitz