OFICJALNIE: Kompany wraca do Belgii jako grający trener!
Niezły szok mogli odczuć kibice Manchesteru City w to niedzielne popołudnie, kiedy przeczytali list Vincenta Kompany'ego. Jego odejście z drużyny "Obywateli" stało się faktem, ale nie to było takie zaskakujące. Okazało się, że 33-latek powrócił do swojego macierzystego klubu, gdzie będzie pełnił funkcję... grającego trenera!
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Kompany nie idzie kopać się po czole w jakiejś okręgówce czy innej klasie A. Obrońca wraca do wielkiego, jak na warunki belgijskie, Anderlechtu, którego jest wychowankiem i w którym trenował od 6. roku życia. Jest to spora niespodzianka, bo trudno znaleźć na podobnym poziomie przykład, w którym piłkarz byłby jednocześnie trenerem - i to w dodatku mając takie nazwisko i takie futbolowe CV! Sam Anderlecht - okej, ale Anderlecht połączony z trenerką?!
Przez najbliższe trzy lata będę pełnił funkcję grającego managera drużyny Anderlechtu. Najlepszej w Belgii. Niektórych może to zaskoczyć, ale to najbardziej pasjonująca, a zarazem racjonalna decyzja, jaką w życiu podjąłem.
Pisał w swoim liście Kompany. Wielu wydawało się, że po 11 burzliwych latach w Manchesterze City, gdzie dni chwały i tryumfu przeplatał z poważnymi kontuzjami, belgijski stoper trafi do Nowego Jorku, gdzie miał reprezentować inny klub z szejkowej stajni - NY City. Ostatecznie zadecydował inaczej, sentymentalniej i jest to na pewno warta uszanowania decyzja. W Anderlechcie nie będzie miał łatwo, bo ekipa spod Brukseli przeżywa niełatwy sezon. Zajmuje czwarte, najgorsze od wielu lat, miejsce w tabeli, a w trakcie całych rozgrywek była już prowadzona przez czterech szkoleniowców.
Nie czuję nic oprócz wdzięczności. Jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy wspierali mnie podczas tej wyjątkowej podróży, w wyjątkowym klubie. Nigdy tego nie zapomnę.
Mówił ostatni Kompany, żegnając się z Manchesterem.