Boruc znowu ma przechlapane
Powiedzieć, że Artur Boruc kiedykolwiek był grzecznym chłopcem, to jak stwierdzić, że ten gość od truskawki na torcie to dobry komentator. Polski bramkarz był wybitny w swoim fachu, wciąż jest zupełnie dobry, ale nieustannie też stwarza problemy. Ma już na koncie kilka wybryków, a wczoraj dołożył sobie do CV kolejny. Bournemouth rzekomo musi się z Polakiem porządnie rozmówić i już szykuje dla niego pierwsze konsekwencje. O co poszło?
W zasadzie o sprawę całkiem błahą. Przyczyną jest bowiem pojawienie się bramkarza na wczorajszym meczu Legii Warszawa w Glasgow. Boruc bardzo chciał się zjawić na trybunach nie tylko ze względu na to, że otwarcie sympatyzuje z warszawskim zespołem, ale również dlatego, że mieli oni okazję wyeliminować wczoraj odwiecznych rywali jego drugiego ukochanego zespołu, którym przecież jest Celtic. Dodatkową dogodnością był fakt, że mecz odbywał się na Wyspach, więc Polak miał blisko. Niestety, problem polega na tym, że nikt w klubie nie zgodził się na to, by Boruc mógł się tam pojawić. Jeden z dziennikarzy "Sky Sports" przyznał, że Eddie Howe zdenerwował się tym faktem i w związku z tym nie doda go do kadry meczowej na kolejne spotkanie ligowe, choć Polak miał się w niej znaleźć. Dalsze konsekwencje będą wyciągane po tym, jak bramkarz przedstawi swoją wersję wydarzeń i się z niej wytłumaczy.
Miejmy jednak nadzieję, że na tej karze się skończy. W końcu Polak nie wspierał bezpośrednio rywala "Wisienek", ani nie był bohaterem jakiejś burdy. Tak naprawdę to wykazał się tylko lekką niesubordynacją, która w innych klubach mogłaby przejść niezauważona. Oby Bournemouth też tak ostatecznie uznało i szybko o całej sprawie zapomniało. W końcu tylko spędzał swój czas wolny, prawda?
— Jestem z Miasta (@JMiasta) August 30, 2019