''Złote dziecko'' Manchesteru United zawiesiło buty na kołku
Złotych er Sira Alexa Fergusona doświadczaliśmy wiele. Spod rzemiosła Szkota wyszedł zespół, który w sezonie 1998/1999 sprezentował klubowi Ligę Mistrzów, a w jego składzie znaleźli się między innymi Paul Scholes, Ryan Giggs, Gary Neville czy David Beckham. Zaledwie 10 lat później w buty brytyjskich gwiazdorów wszedł Cristiano Ronaldo, a wraz z nim kolejna fala ambitnej młodzieży, dominującej Premier League. W tym gronie był również Anderson, który zdecydował się zawiesić buty na kołku.
Finał Ligi Mistrzów rozgrywany na Camp Nou był zwieńczeniem złotej ery "Czerwonych Diabłów", którzy sukcesu z sezonu 1998/99 nie zdążyli już nigdy powtórzyć. Zaledwie 8 lat po zwycięstwie nad Bayernem Monachium (2:1) i szalonej końcówce z Ole Gunnarem Solskjaerem w roli głównej, do zespołu zaczęły wchodzić nowe postacie. W Manchesterze pojawił się Cristiano Ronaldo, śladami rodaka poszedł również Nani, wielką niespodzianką okazało się pozyskanie Tomasza Kuszczaka, lecz największe nadzieje pokładano w młodym Brazylijczyku. Anderson po świetnym sezonie w Porto zwrócił na siebie uwagę największych klubów w Europie. Bitwę o młodzieżowego reprezentanta Brazylii wygrały "Czerwone Diabły", a 19-latek miał być członkiem kolejnego wielkiego rozdziały w dziejach Manchesteru. I choć początek był naprawdę dobry, Andersona okrzyknięto "Złotym dzieckiem", to zdrowie nigdy nie dogoniło umiejętności. Dziś doświadczony przez wszelkie kontuzje zdecydował się na emeryturę, a jak pojawił się znikąd - tak też zniknął. Po cichu i bez zbędnego szumu.
Autostrada do wielkiej kariery otworzyła się w 2004 roku, gdy wówczas 16-letni Anderson został przesunięty do dorosłej kadry Gremio Porto Alegre. Dwukrotny mistrz Brazylii danej szansy nie żałował, gdyż zaledwie rok później dorobił się na Andersonie niespełna 9 mln euro. Brazylijczyk trafił do FC Porto, gdzie stał się gwiazdą na skalę całej ligi. "Smoki" były wówczas w gazie, na ich konto trafiło mistrzostwo kraju, a znaczna część drużyny zrobiła w przyszłości ogromne kariery. W skład portugalskiego zespołu wchodzili wówczas Pepe, Ricardo Quaresma, Helder Postiga, Hugo Almeida, którzy kilkanaście miesięcy później dyktowali warunki w reprezentacji.Ponadto kadrę wypełniali Anderson oraz Diego. Historię obu panów są bardzo podobne - bardzo szybkie transfery do wielkich klubów okazały się ich zgubą, lecz co osiągnęli, to z pewnością należy do nich.
Przechodząc w 2007 roku do Manchesteru United - Anderson został wytypowany na następcę Paula Scholesa czy wcześniej Davida Beckhama, którzy przez lata trzymali środek pola "Czerwonych Diabłów". Weryfikacja przyszła jednak nadto szybko, a pomimo rozegrania aż 181 spotkań w barwach Manchesteru - otwarcie można mówić, że Brazylijczyk odbił się od ściany. Status "złotego dziecka" szybko został wycofany z użycia, a po serii kontuzji i mało sportowym trybie życia zdecydował się na rozstanie. W 2014 roku powiedział "Basta" i na zasadzie wolnego transferu wrócił do ojczyzny.
– Ando był bardzo utalentowany. Uwielbiał biegać po boisku z piłką przy nodze. Nie dbał jednak o swoją wagę. Zwykle powrót po kontuzji zajmował mu bardzo dużo czasu. Był dobrym zawodnikiem, ale nie miał odpowiedniej mentalności, dzięki której mógłby stać się doskonałym piłkarzem - skomentował Michael Owen.
To właśnie poważne kontuzje kolana sprawiły, że Brazylijczyk nigdy nie wszedł na oczekiwany poziom. Próby powrotu i rehabilitacje przeciągały się miesiącami, a po odejściu za ocean nie było wcale lepiej. – Spędziłem w Manchesterze osiem lat. Chciałbym podziękować temu klubowi. Przez pierwsze cztery lata wygrałem tam wszystko co było do wygrania: Ligę Mistrzów, Premier League, Klubowe Mistrzostwa Świata. Potem doznałem urazu kolana i wróciłem do gry zbyt szybko. Grałem, lecz moje kolana nie były dość dobrze przygotowane, co wywołało kolejną kontuzję - analizuje Anderson. Po przenosinach do Brazylii kariera nadal toczyła się pod górkę. W przeciągu czterech lat wystąpił w Internacionalu Porto Alegre oraz Coritibie. W ostateczności zdecydował się na jeszcze jeden powrót. Przed rokiem został zawodnikiem tureckiej Adany Demirspor, gdzie dzielił szatnię z Jakubem Koseckim. Obszaru nad Bosforem jednak nie podbił, decydując się na zakończenie kariery już w wieku 31 lat.
Anderson has retired from football at the age of 31. He won 4 Premier League, 2 League Cups, 2 Community Shields, 1 Fifa Club World Cup, and 1 Champions League at United. pic.twitter.com/7YIsfOssfb
— Kenny (@kenmfalme) September 21, 2019