Najgorszy możliwy wynik dla obu stron, bitwa o Anglię... na remis
Leje i wieje w Polsce, lało też w Anglii podczas hitu. Nie lali się, tylko lało. To już nie te czasy, kiedy Manchester United i Arsenal były przedsmakiem lub substytutem gal MMA, ale też zawsze siedliskiem piłkarskich emocji. Dzisiaj United oraz „Kanonierzy” nie zaserwowali nam pięknego spotkania – coś, co niby było hitem tej kolejki Premier League zakończyło się wynikiem, który nie satysfakcjonuje nikogo.
Składy:
De Gea – Young, Lindelof, Maguire, Tuanzebe – Pogba, McTominay – James, Lingard, Pereira – Rashford
Leno - Chambers, Luiz, Sokratis, Kolasinac – Xhaka, Torreira, Guendouzi – Pepe, Aubameyang, Saka
Od początku tego spotkania były dwie pewne rzeczy – Solskjaer zostawia sobie najlepsze, co ma (a nie ma tego zbyt dużo) na później. Norweg ma ciężkie zadanie. Zresztą sami pomyślcie – jego jedyną porządną formacją jest obrona, ale nawet ona otrzymała dodatkowy kąkol w postaci Ashleya Younga. Facet jest chwastem na polu, niestety oglądanie jego dośrodkowań bolało. Co było też naprawdę słabe, patrząc na resztę jego kolegów, którzy wykorzystywali miejsce, jakie zostawiał Arsenal.
Kiedyś Keane i Vieira. A dziś? 🤔🤔 #kanałangielski pic.twitter.com/1Evy8fFSEE
— Wojciech Piela (@WPiela96) September 30, 2019
United naprawdę mogło dziś o coś powalczyć, to oni zresztą pierwsi zaczęli stwarzać jakiekolwiek sytuacje (a tych nie było wiele, uwierzcie nam). Oddana kompletnie środkowa strefa sprawiała, że mógł się pokazać znów Daniel James. Problem w tym, że dokładność podań Pogby (dla którego był to 100. mecz w Premier League) znów pozostawiała wiele do życzenia, Lingard był zajęty tylko głupimi faulami (przymiotnik „głupi” będzie trzymał się tego człowieka do końca i jeszcze dłużej), a Andreas Pereira niestety wciąż jest jakby spięty i nie ma tego luzu, który sprawiał, że postrzegaliśmy go jako talent.
Bolało jednak to, że Arsenal tak naprawdę nie przeciwstawił się United w sposób bardzo groźny. Unai Emery posłał do boju Torreirę, by ten walczył i kąsał, a to on pierwszy został poturbowany przez Pogbę. Tak naprawdę Arsenal w pewnym momencie ośmielił się nawet skopiować akcję z meczu Piast – Podbeskidzie, gdy boczni zawodnicy wrzucali piłkę z jednej flanki na drugą. Piłkarski pasztet, niestety. Do tego zwilżony angielskim deszczem.
#MUNARS pic.twitter.com/zE43uvyIsV
— Match of the Day (@BBCMOTD) September 30, 2019
Mecz United - Arsenal mowi nam na razie, ze oba kluby maja lata swietnosci za soba i jednoczesnie daleko przed soba.
— Marcin Gazda (@marcin_gazda) September 30, 2019
Na razie poziom United - Arsenal jest katastrofalny. Ekstraklasa bis. Przebijanie się akcja po akcji na bardziej niecelne zagranie.
— Paweł Machitko (@PawelMachitko) September 30, 2019
Do 29. minuty czekaliśmy na pierwszy strzał – Andreasa, który w końcu pokazał luz (ale to był wyjątek w tym meczu), jako jeden z pierwszych w tym spotkaniu. Był jednak też jednym z tych, których kartkował lekko niepanujący nad meczem Kevin Friend. Trzy żółte kartki w 32 minuty pokazały, jaki to będzie mecz. Nie panowali piłkarze United nad Nicolasem Pepe, ale też pilnowali cały czas Saki, piłkarza, których w wieku 18 lat i 25 dni został najmłodszym piłkarzem, który wystąpił w starciu United – Arsenal w ramach Premier League. Sami jednak widzicie – nie piszemy za dużo o samym meczu, bo naprawdę działo się mało, a obie ekipy zupełnie jakby się męczyły tym, że muszą ten mecz rozgrywać (a jeszcze w czwartek grają obie w Lidze Europy). Bo o czym pisać? Że tylko McTominay, de Gea i Tuanzebe unosili jakoś to spotkanie, że Maguire grał solidnie? Że Bernd Leno zrobił swoje, że szkoda nam Aubameyanga? Że Granit Xhaka był gorszy nawet od Lingarda? Że rzucał piłkę na prawo ze stojącej piłki jak paralityk?
Jego dorzucenie z rzutu wolnego przebiło nawet Łukasza Brozia z meczu Górnika ze Śląskiem Wrocław. Ekstraklasowe klimaty, pachniało nimi na Old Trafford. Aż do pewnego momentu, gdy z piłką pobiegł… znowu Daniel James, któżby inny…
— out of context arsenal (@outofcontextars) September 30, 2019
Nie strzela to United zbyt wielu goli, ale gdy już strzela, to niemalże zawsze są piękne. Scott McTominay, chyba właśnie zdobył moje serce. https://t.co/0S0eYFSkMB
— Rafał Majchrzak (@RMnaTT) September 30, 2019
MOTH mógł być tylko jeden. Facet, po którym zaczynamy czuć duch Michaela Carricka i Darrena Fletchera – czyli piłkarzy użytecznych, którzy docenieni zostają dopiero, gdy ich zaczyna brakować.
McTominay's first half vs Arsenal:
— utdreport (@utdreport) September 30, 2019
100% long ball accuracy
100% tackles won
100% aerials won
78% pass accuracy
4 ball recoveries
3 dribbles
1 shot
1 goal
[@StatmanDave]
Liczyliśmy, że ten gol zmieni obraz gry.
Cóż, nieco zmienił, tylko potrzeba było jednego wydarzenia, żeby trochę niektórzy zaczęli się atakować.
United nie obroniło prowadzenia. Dało sobie wbić totalnie przypadkowego gola, którego jeszcze Arsenalowi niemalże zabrał VAR. Ale Aubameyang zaliczył ostatecznie kolejne trafienie. Problem w tym, że… pojawiły się problemy z interpretacją tego, czy VAR mógł w ogóle interweniować. Chodziło o gwizdek Kevina Frienda, czyli przerwanie gry. Sygnalizacja spalonego pojawiła się bowiem, gdy Gabończyk wbijał piłkę do siatki. Gol padł, piłka przekroczyła linię po gwizdku, później interweniował system VAR, który przyznał gola Arsenalowi. Przynajmniej tak zrozumieliśmy tę sytuację, w której naprawdę szło się pogubić.
I noticed this as well. Weird practice of the VAR protocol. In Spain and Italy they let the play finish, then they whistle, give the offside and let VAR inform if they have been correct or not. https://t.co/jNmzlZzorC
— Jonas Giæver (@CheGiaevara) September 30, 2019
Zelek. Gwizdek był jak piłka już wpadła do siatki
— Piotr Domagała (@Piotr_Domagala) September 30, 2019
Dopiero po tym golu Manchester wrócił do gry. Próbował wszystkiego - strzału Maguire'a, próby z rzutu wolnego Rashforda, próby zza pola karnego Pogby. Nic nie pomogło.
United tego nie wygrało i koniec historii. Zamiast piątego miejsca, jest rozczarowanie. Zaraz jednak przyjdzie pewnie kolejny wyjazd i kolejna głupia strata punktów, bo ten klub nie może być wiecznie normalny bez sir Aleksa Fergusona na ławce trenerskiej. Wiadomo, sporą krzywdę sprawili im w tym sezonie już sędziowie i złe decyzje VAR, ale jednak nikt, kto widzi obecne United, nie będzie się kłócił, że to jest kadra na wagę TOP4. Nie jest. Remis nikomu tu nie pasuje, ale na inny wynik nikt tu nie zasłużył.