Wygrali bitwę, ale nie wojnę... Liverpool lepszy od Manchesteru City!
Najważniejsze spotkanie w bieżącym sezonie Premier League. Spotkanie, które najprawdopodobniej wskaże ligowego zwycięzcę, bo to właśnie starcie Liverpoolu z Manchesterem City wyłoniło w poprzednim sezonie mistrza Anglii. Wówczas oba zespoły szły łeb w łeb. Przed tym spotkaniem dzieliło je sześć punktów, a zdobycie kompletu przez Pepa Guardiolę było dla jego podopiecznych jedynym ratunkiem...
... ci mogli bowiem wrócić do walki o tytuł, lecz po wydarzeniach na Anfield wiemy, że będzie o to niemiłosiernie trudno. Liverpool rozgromił "Obywateli" 3:0, a Jurgen Klopp udowodnił, że nie tylko Pep Guardiola jest światowej klasy szkoleniowcem. Dzisiejsze spotkanie należało tylko i wyłącznie do Niemca. Opiekun "The Reds" rozpracował rywala na najmniejsze czynniki, a jego formacja ataku mogła jedynie wzruszać ramionami, gdy Liverpool kończył rozpoczęte przez nich akcję. W jaki sposób? W sposób bardzo szybki i przede wszystkim precyzyjny, a wszystko rozpoczęło się już w 6. minucie "bitwy".
Wówczas wynik spotkania otworzył Fabinho. Reprezentant Brazylii fenomenalnym uderzeniem sprzed pola karnego pokonał Claudio Bravo, który mógł się jedynie przyglądać pędzącej w jego kierunku piłce. Dokładnie to samo pozostało mu zrobić przed upływem kwadransa gry, gdy znakomite dośrodkowanie Andrewa Robertsona na gola zamienił Mohamed Salah. I w tym wszystkim brakowało jedynie bramki Sadio Mane, który "Obywateli" unikał jak ognia. Taki schemat oglądaliśmy przez ostatnie trzy lata, a przełamanie nadeszło dopiero dziś. Bramka Senegalczyka zapewniła Liverpoolowi zwycięstwo, a kryjący go Kyle Walker mógł tylko obserwować fruwającego w tej akcji Mane. Anglik po dobrym występie w roli bramkarza, dziś został przesunięty do przodu. Klimaty zdecydowanie nie te, a całego fachu z definicji bronienia będzie się trzeba uczyć od nowa. Bo jeśli nie Sadio Mane, to Andrew Robertson, którzy prawego obrońcę mistrza Anglii objeżdżali jak dziecko.
Fabinho with an absolute rocket of a shot.😍 pic.twitter.com/CVWGzIgFei
— Kloppholic (@Kloppholic) November 10, 2019
Podobnie zresztą było w pomocy i ataku, a Pep Guardiola, który był uważany za ideał trenera, dziś wrócił do domu na tarczy. W grze "Obywateli" w końcu coś padło. Ci na boisku byli strasznie rozsypani, a na jedyną bramkę w ich wykonaniu czekaliśmy do ostatniego kwadransa gry. Wówczas na listę strzelców wpisał się Bernardo Silva, lecz to byłoby na tyle... Pep Guardiole jednak doskonale wie, co oznacza dzisiejsza porażka. Porażka, która oddaliła ich od obrony mistrzostwa Anglii i włączyła do walki o wicemistrzostwo. Bo wczorajszy triumf Leicester City zepchnął Manchester poza podium, na którym zmieściło się nawet Chelsea... Jednak pamiętajmy... Jurgen Klopp wciąż nie wygrał wojny. On wygrał jedynie bitwę, która minimalnie przybliżyła go do tytułu.
Uważam że Złotą Piłkę za ten rok powinien zgarnąć Jurgen Klopp.
— Samuel Szczygielski (@SamSzczygielski) November 10, 2019
Liverpool 3:1 Manchester City (6' Fabinho, 13' Salah, 51' Mane - 78' Bernardo Silva)
Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, van Dijk, Lovren, Robertson - Fabinho, Henderson (61' Milner), Wijnaldum - Salah (87' Gomez), Mane, Fimino (79' Oxlade-Chamberlain)
Manchester: Bravo - Walker, Stones, Fernandinho, Angelino - Rodri, de Bruyne, Gundogan - Sterling, Bernardo Silva, Aguero (71' Jesus)