Manchester podejmie ostatnią próbę sprowadzenia swojego celu
Manchester United już od dłuższego czasu stara się o sprowadzenie Bruno Fernandesa. W połowie stycznia sprawa nabrała sporego rozpędu i wydawało się, że Portugalczyk faktycznie zostanie zaprezentowany, jako nowy piłkarz "Czerwonych Diabłów". Do dnia dzisiejszego to się jednak nie stało, ponieważ kwestia jego sprowadzenia poważnie się skomplikowała.
Już w poniedziałek mecz Sampdoria vs Napoli! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Powodem nieporozumienia były oczywiście pieniądze. Manchesterowi wydawało się już, że dogadał się ze Sportingiem, ale ten ostatecznie zażyczył sobie wyższej kwoty. Nie zadowoliła go bowiem oferta opiewająca na 45 milionów euro i dodatkowe bonusy. United poczuł się tym wręcz urażony i nie chciał negocjować dalej, przez co zerwano rozmowy. Wydawało się już, że faktycznie jest po sprawie, co przez kilka ostatnich dni potwierdzały media, ale dochodzą nas słuchy, że temat wraca jak sprawnie rzucony bumerang.
— BenchWarmers (@BeWarmers) January 28, 2020
Jak podaje "The Guardian", "Czerwonym Diabłom" już przeszło, dlatego szykują kolejną ofertę. Ta ma być wyższa, choć niewiele. Źródło twierdzi, że podstawowa kwota nie przekroczy 55 milionów euro. Prawdopodobnie nie zmieni się też wielkość bonusów, które oferowano już wcześniej. Łączna zapłata może wynieść więc gdzieś w okolicach 70 baniek, a to i tak mniej, niż chciałby Sporting. Portugalczycy życzą sobie za piłkarza przynajmniej 80 milionów euro.
Niemniej jednak powyższa oferta będzie już do ich wymagań mocno zbliżona, a na horyzoncie raczej nie ma innej ekipy, która byłaby skłonna wyłożyć za Fernandesa taki hajs. Sporting, choć jest święcie przekonany, że powinien zarobić jeszcze więcej, już nigdy może nie mieć okazji zainkasować nawet takiej kwoty na transferze swojego zawodnika. Trzymanie go na siłę, w oczekiwaniu na wygórowaną sumkę, może się więc okazać strzałem w kolano.