Mourinho triumfuje, ale ten VAR... echa meczu Tottenham - Manchester City
Kiedy wprowadzano VAR do Premier League, wszyscy kibice angielskiej piłki odetchnęli z ulgą. Dość już karnych-widmo, bramek po pięciometrowych spalonych czy wejść na złamanie nogi bez konsekwencji. Z wideoweryfikacją wszystkie te błędy zostaną wyeliminowane. Tak się przynajmniej wydawało. Niestety Brytyjczycy po raz kolejny pokazali, że jak nikt inny potrafią skomplikować rzeczy dziecinnie proste. Mieliśmy tego doskonały przykład w dzisiejszym meczu Tottenham - Manchester City.
Składy:
Tottenham: Lloris - Aurier, Alderweireld, Sanchez, Tanganga - Winks, Lo Celso - Son, Alli (70' Ndombele), Bergwijn (70' Lamela) - Lucas (84' Dier)
Manchester City: Ederson - Walker, Otamendi, Fernandinho, Zinchenko - Gundogan, Rodri, De Bruyne - Sterling (84' Bernardo), Aguero (64' Cancelo), Mahrez (72' Jesus)
A o co chodzi? O sytuację z 12. minuty, kiedy Raheem Sterling wchodzi korkami w nogę Dellego Allego. Na pierwszy rzut oka widać, że powinna być czerwona kartka dla wychowanka Liverpoolu. No ale dobra, powiedzmy że Mike Dean był źle ustawiony i nie zauważył, jak poważne to było przewinienie. Na szczęście mamy VAR! No i po wideoweryfikacji sędzia pokazał Sterlingowi... żółtą kartkę. Tak, dobrze czytacie, za takie przewinienie Anglik jak gdyby nigdy nic pozostał dalej na placu. Moim zdaniem ta sytuacja jest absolutnie dyskwalifikująca dla Mike'a Deana i jego asystentów.
Sterling:
— Sandro (@Sandro_GLC18) February 2, 2020
Dived twice
Nearly ended Dele's career
Still no red card
Yeah I understand Liverpool Fans now why they hate him... #TOTmci pic.twitter.com/ZZanmH94HF
Przechodząc już do nieco bardziej piłkarskich aspektów - w pierwszej połowie meczu zdecydowanie przeważali zawodnicy Manchesteru City. Brakowało jednak nieco dokładności - głównie zawodził Sergio Aguero, który nie wykorzystał dwóch bardzo dobrych sytuacji. Trzeba jednak Argnetyńczykowi oddać, że zrobił on też dużo dobrego. To on wywalczył karnego (został sfaulowany przez Serge'a Auriera, ale tutaj VAR też się nie popisał, ponieważ sprawdzał tę sytuację 2 minuty), jednak Ilkay Gundogan uderzył bardzo źle. I dochodzimy do kolejnej kontrowersji - po tym, jak Hugo Lloris odbił piłkę, do futbolówki podbiegł Sterling, jednak upadł po starciu z francuskim bramkarzem. Czy w tej sytuacji należał się karny? Sędzia nakazał grać dalej, jednak można mieć odnośnie tej decyzji pewne wątpliwości.
VAR takes 2 minutes to give City a penalty. City miss the penalty, but Lloris is off his line. From the rebound get given another penalty. Then gets overturned by VAR for a dive. Sterling doesnt get a second booking for a dive. Mourinho is fuming. Absolute scenes. 😂😂😂 #TOTMCI pic.twitter.com/pC5vOMSAeA
— Matthew Rowney (@Matt_Rowney) February 2, 2020
Początek drugiej połowy wyglądał podobnie jak pierwsza, czyli spora przewaga Manchesteru City, jednak bez specjalnych konkretów. Przełomowa była sytuacja z 60. minuty, kiedy szarżującego Harry'ego Winksa nieprzepisowo zatrzymał Oleksandr Zinchenko. Ukrainiec otrzymał żółtą kartkę za faul taktyczny, a jako że było to jego drugie napomnienie, to Mike Dean wskazał mu drogę do szatni. "Koguty" poczuły krew i 2 minuty później już prowadziły. Lucas zagrał do debiutującego Stevena Bergwijna, który przyjął piłkę na klatkę i strzałem z woleja pokonał Edersona. Kapitalna bramka.
WHAT A GOAL!!!!
— Daniel Adebisi (@danieladebisi1) February 2, 2020
Spurs 1-0 Man City
What a way to make your debut! Steven Bergwijn puts Spurs ahead with a fantastic volley from the edge of the box 😍🔥⚽#TOTMCI pic.twitter.com/OdSg11ohbD
Minęło 8 minut i mieliśmy już w zasadzie po meczu. Kapitalną pracę w środku pola wykonał Tanguy Ndombele, który oszukał kilku zawodników City i podał do niepilnowanego Heung-Min Sona. Koreańczyk miał bardzo dużo miejsca i precyzyjnym strzałem w krótki róg strzelił drugą bramkę. Był to DRUGI strzał Tottenhamu w tym meczu. I tak jak się można było spodziewać - do końca meczu nie wydarzyło się już nic istotnego i Jose Mourinho osiągnął kolejne zwycięstwo w rywalizacji z odwiecznym rywalem.
To kolejne spotkanie, które pokazało, że Manchester City ma spore problemy nie tylko w obronie, ale też w ataku. Pomimo gigantycznej przewagi w posiadaniu piłki "Obywatele" nie byli w stanie specjalnie zaszkodzić Hugo Llorisowi. Pep Guardiola ma spory ból głowy, a już niebawem dwumecz z Realem Madryt. Natomiast Tottenham udowodnił, że nawet bez Harry'ego Kane'a ta drużyna może strzelać bramki i postawić się najmocniejszym drużynom w lidze. Czy wystarczy to na awans do Ligi Mistrzów? Przekonamy się już niebawem.