Chelsea zwycięża w derbach!
Spotkanie Chelsea z Tottenhamem zapowiadało się jako jeden z hitów 27. kolejki Premier League. Oczywiście oba kluby to wielkie firmy, jednak w ostatnim czasie borykają się ze sporymi problemami. "The Blues" nie wygrali ostatnich czterech meczów, natomiast podopieczni Jose Mourinho są osłabieni brakiem kontuzjowanych Harry'ego Kane'a i Heung-Min Sona. Na pewno jednak hit nie rozczarował i Chelsea zasłużenie wygrała 2:1.
Składy:
Chelsea: Caballero - Christensen, Rudiger, Azpilicueta - James, Kovacic, Jorginho, Alonso - Mount, Barkley (77' Willian) - Giroud (71' Abraham)
Tottenham: Lloris - Sanchez, Alderweireld (78' Aurier), Vertonghen - Davies, Winks, Ndombele (63' Lamela), Tanganga - Lucas, Bergwijn (78' Alli), Lo Celso
Początek meczu upływał raczej pod dyktando gospodarzy. Co prawda Tottenham również miał niezłą okazję, kiedy Lucas uderzał na bramkę Willy'ego Caballero, jednak to była w zasadzie jedyna groźna okazja w początkowym fragmencie spotkania. Potem do głosu doszli już "The Blues" i byli bardzo konkretni - w 15. minucie objęli prowadzenie. Cudowne zagranie Jorginho przejął Olivier Giroud i oddał strzał. W tym momencie zaczęła się mała zabawna w pinball - uderzenie wybronił jego rodak Hugo Lloris, jednak piłka znalazła się pod nogami Rossa Barkleya, który uderzył w słupek. Futbolówka ponownie znalazła się pod nogami Girouda i tym razem 33-latek posłał piłkę prosto do siatki.
Jednak najładniejsze było to podanie Jorginho, po prostu masterpiece:
Just look at Kovacic's celebration when the goal goes in.
— Danny O'Neill 🏴 (@DONeill90) February 22, 2020
You love to see it.#CFC #CHETOT pic.twitter.com/4oCw62MkvH
Potem kontrolę nad meczem przejęła Chelsea, której zawodnicy sprawiali wrażenie jakby "wypili potrójne espresso", cytując niezawodnego Andrzeja Twarowskiego. W 35. minucie do głosu doszedł Tottenham. W dwie minuty "Koguty" miały trzy niezłe okazje do strzelenia bramki. Najpierw w ostatniej chwili zablokowany przez Cesara Azpilicuetę został Lucas, potem główkę Davinsona Sancheza świetnie wybił Caballero, a na koniec Junior Tanganga minął Caballero, ale... wyjechał poza pole gry. Jednak jeśli chodzi o szanse Tottenhamu, było to w zasadzie tyle.
Druga połowa zaczęła się ponownie od mocnego uderzenia Chelsea. Tym razem w roli głównej Marcos Alonso. Hiszpan otrzymał dobre podanie od Barkleya i mocnym strzałem nie dał szans Llorisowi. Chwilę później mieliśmy prawdziwy skandal. Giovanni Lo Celso popisał się bandyckim wejściem w Azpilicuetę, wszystko sprawdził sędzia na VARze i... nic. To już robi się naprawdę żenujące i wygląda na jakieś celowe działanie, przecież ci sędziowie nie mogą być aż tak głupi:
How is this not a red card😂😂😂 that is absolutely ridiculous. #locelso #azpilicueta pic.twitter.com/7SldnKMyWi
— ArsenalMCB (@Arsenal24649333) February 22, 2020
Potem mecz się uspokoił, - Chelsea nie naciskała już tak mocno, natomiast Tottenham nie potrafił. Paradoksalnie to podopieczni Franka Lamparda byli bliżej zdobycia kolejnych bramek - W 80. minucie kapitalną okazję miał Tammy Abraham, ale strzał napastnika obronił Lloris. 3 minuty później z rzutu wolnego w poprzeczkę uderzał dobrze dysponowany dzisiaj Alonso. O dziwo bramkę zdobyli jednak goście - Eric Lamela nabił Antonio Rudigera, który zdobył gola samobójczego. To by było jednak na tyle, jeśli chodzi o bramki gości.
Na pewno Jose Mourinho może czuć się nieco usprawiedliwiony - wyrwano mu 2 kluczowe ogniwa z ofensywy, więc nic dziwnego, że ta maszyna nie funkcjonuje jak powinna. Jednak trzeba powiedzieć jasno - szanse na TOP 4 Tottenhamu drastycznie maleją. Natomiast Chelsea po słabym ostatnim miesiącu złapała delikatny oddech i może w spokoju przygotowywać się do meczu z Bayernem w Lidze Mistrzów.