Gdzie De Gea nie może, tam VAR pomoże
Kilka lat temu starcie Manchesteru United z Evertonem na pewno miałoby status bardziej hitowego, ale kompletnie nie oznacza to, że dzisiejsze spotkanie zapowiadało się na nudne. Obydwie ekipy są ostatnio w nieco lepszej formie, więc mieliśmy pełne prawo oczekiwać emocjonującego starcia na wysokim poziomie. Czy takie dostaliśmy?
Już w poniedziałek mecz Portsmouth vs Arsenal w Pucharze Anglii! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
— Manchester United (@ManUtd) March 1, 2020
— Everton (@Everton) March 1, 2020
Wysokim poziomem na pewno nie można było określić tego, co już na samym początku gry zrobił David De Gea. Hiszpan dostał podanie od swoich obrońców i musiał ją tylko wykopać do przodu. Zwlekał, przez co zdążył dobiec do niego Dominic Calvert-Lewin, który tak umiejętnie się ustawił, że De Gea go nastrzelił. Piłka odbiła się od Anglika i wpadła do siatki, wylewając tym samym na bramkarza gości cysternę wstydu. Tego nie dało się inaczej skomentować.
— Artur (@PTUartur) March 1, 2020
Po nieco ponad pół godzinie gry Manchesterowi udało się doprowadzić do remisu. Stało się to za sprawą strzału Bruno Fernandesa, przy którym nie popisał się z kolei Jordan Pickford, który piłkę uderzoną przez Portugalczyka miał już na rękach. To jednak i tak błąd, który trudno porównać do tego, którym "popisał się" De Gea. Dla "Czerwonych Diabłów" liczyło się jednak nie to, kto bardziej się ośmieszył, a to, że rezultat wyrównał się.
— Kamil Gieroba (@KamilGieroba) March 1, 2020
W drugiej połowie nie działo się zbyt wiele. Piłkarze grali bardzo ostro, przez co nie było ani pięknych akcji, ani dobrych sytuacji. Ciekawie zrobiło się dopiero tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Najpierw Manchester miał w jednej akcji dwie szanse na zdobycie gola, ale Jordan Pickford zrehabilitował się i obronił zarówno strzał Fernandesa, jak i dobitkę Ighalo. Potem gola zdobył Everton, ale VAR go unieważnił z tego względu, że znajdujący się na spalony Sigurdsson, choć nie dotknął piłki, przeszkadzał w interwencji Davidowi De Gei. Tylko czy Hiszpan obroniłby ten strzał, gdyby Islandyczka nie było tuż przed nim? Nie wszyscy odpowiedzieliby na to pytanie twierdząco.
— 🅑🅛🅐🅒🅚🅞🅤🅣! (@wijas7) March 1, 2020