OFICJALNIE: Manchester dogadany w sprawie napastnika
Wiem, że chcielibyście tu przeczytać o tym, że Manchester United dogadał się z Aubameyangiem albo innym Lewandowskim i wreszcie zakupi napastnika, którego jest godzien, a nie jakąś zapchajdziurę. Muszę Was zmartwić, bo w tym tekście o tym nie przeczytacie. Będą też dobre informacje, bo Manchester naprawdę dogadał się w sprawie umowy z jednym z napastników. Poza tym, ten gość jest najlepszym dowodem na to, że z zapchajdziury szybko można awansować na ważną część zespołu.
Już dziś spotkanie FC Koeln vs RB Lipsk! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Chodzi oczywiście o Odiona Ighalo, którego przyszłość ważyła się w przeciągu ostatnich kilku dni. Nigeryjczyk był przecież wypożyczony z Shanghai Shenhua do końca maja, a jak dobrze wiecie, drogie dzieci, dziś mamy już pierwszy czerwca. Napastnik powinien więc wrócić do Chin, ale "Czerwonym Diabłom" udało się wynegocjować przedłużenie wypożyczenia i to nawet lepiej, niż się wszystkim wydawało.
— Manchester United (@ManUtd) June 1, 2020
Oficjalne biuro prasowe klubu obwieściło bowiem na stronie zespołu, że Manchester porozumiał się z Chińczykami, którzy ostatecznie zgodzili się na przedłużenie wypożyczenia. Choć sądzono, że uda się je prolongować tylko do końca obecnego sezonu, rozmowy doprowadziły do innego rozwiązania. Nigeryjczyk zostanie na Old Trafford do końca stycznia przyszłego roku, więc będzie w stanie wymiernie pomóc swoim kolegom jeszcze przez połowę kolejnych rozgrywek.
Czy to słuszna decyzja? Jak najbardziej. Ighalo był sprowadzany w zasadzie bez żadnych oczekiwań, a fantastycznie odnalazł się w roli rezerwowego napastnika. Kiedy trzeba było odciążyć podstawowych atakujących wchodził i robił robotę. Nie tylko strzelał bramki słabszym rywalom, ale także utrzymywał piłkę w późnych etapach spotkań, kiedy posiadanie piłki było niezwykle istotne. Ktoś taki, wchodzący z ławki to gigantyczna dawka spokoju, zarówno dla piłkarzy, jak i samego menedżera. Co oczywiście nie zmienia faktu, że "Czerwone Diabły" mogłyby kupić na szpicę jakieś głośniejsze nazwisko, ale to już temat na kompletnie inną dywagację.