Trochę technologii i Anglia się gubi... (akt.)
Wreszcie wróciła najlepsza liga na świecie. Na początek dostaliśmy jedno z dwóch zaległych spotkań 29. kolejki, w którym naprzeciw siebie stanęli beniaminkowie ligi, a mianowicie znajdująca się aktualnie w strefie spadkowej Aston Villa i zaskakująco świetnie spisujące się Sheffield United.
Już w sobotę mecz Bayern Monachium vs Freiburg! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Długo przyszło nam czekać na powrót Premier League do gry. Na szczęście od dziś mogliśmy w końcu rozsiąść się wygodnie w fotelach, by na nowo delektować się zmaganiami na angielskich boiskach. Aston Villa o ostatnich czterech spotkaniach przed przerwaniem rozgrywek chciałoby pewnie jak najszybciej zapomnieć, ponieważ w każdym z tych pojedynków ulegli rywalom.
Tego samego o swojej dyspozycji nie mogą powiedzieć zawodnicy Chrisa Wildera, którzy trzy razy wygrali i raz zremisowali. Przed dzisiejszym meczem znajdowali się na siódmym miejscu, ze stratą zaledwie dwóch punktów do piątego Manchesteru United, dlatego dzisiejsza wygrana pozwoliłaby im zamienić się z "Czerwonymi Diabłami" miejscami w tabeli. Co się działo w trakcie spotkania? Przeczytacie poniżej.
Aston Villa 0:0 Sheffield United
Aston Villa: Nyland - Konsa (Elmohamady 76'), Hause, Mings, Targett - Hourihane, Luiz, McGinn (Nakamba 76') - El-Ghazi (Trezeguet 71'), Davis (Samata 73'), Grealish
Sheffield United: Henderson - Basham, Egan, Stevens - Baldock, Berge (Freeman 69'), Lundstram, Norwood, Robinson - McBurnie (Mouset 80'), Sharp (McGoldrick 69')
Aston Villa and Sheffield United took a knee with the referee at kick-off of the Premier League's restart. pic.twitter.com/FoywcJ07nL
— B/R Football (@brfootball) June 17, 2020
Zanim Michael Oliver zagwizdał po raz pierwszy, razem z piłkarzami na minutę przyklęknęli na jedno kolano w geście poparcia akcji "BlackLivesMatter". Z tym samym hasłem, zamiast nazwisk na koszulkach, zawodnicy wybiegli na boisko.
Na początku meczu częściej pod bramką rywala byli gospodarze. Później do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy Chrisa Wildera, ale nic z tych prób ataków nie wynikało. Fajnym dodatkiem do transmisji telewizyjnej było pokazywanie reakcji kibiców oglądających ten pojedynek w swoich domach. Brak bramki w pierwszych czterdziestu pięciu minutach osłodziła (chociaż trafniej byłoby napisać, że zażenowała) nam pewna sytuacja, którą opisujemy w poniższym akapicie.
Henderson posłał już 2 piłki w trybuny. To może być częsty widok, jeśli chodzi o grę bramkarzy, którzy długo nie mogli ćwiczyć dalekich wybić. Mówił o tym między innymi Łukasz Fabiański. #AVLSHU
— Maciej Sarosiek (@sarosiek_m) June 17, 2020
Pod koniec pierwszej odsłony dochodzi do dosyć kuriozalnej sytuacji, która mogła wzbudzić delikatną salwę śmiechu wśród widzów oglądających dzisiejszy mecz. Rzut wolny, piłka leci na okienko, Nyland łapie ją w ręce, tyle że po chwili wpada razem z nią do bramki. Piłkarze Sheffield United oburzeni, biegają wokół sędziego Olivera, ale arbiter przez cały czas sugeruje zawodnikom, że zegarek z technologią "Goal-Line" nie poinformował go o piłce przekraczającej linie bramkową. Czy w takich sytuacjach nie powinien zainterweniować VAR? A jeśli interweniował, to co sędziowie obsługujący ten system widzieli na ekranach? Jak to było? "Trochę technologii i człowiek się gubi"?
Jest i pierwsza skandaloza po restarcie: no goal?! #AVLSHU pic.twitter.com/YcgsS8h01T
— Michał Pol (@Polsport) June 17, 2020
Ok, goal line nawalił, ale przecież chłop był już z piłką w bramce. Tam jeszcze z pół drugiej futbolówki by jeszcze weszło. Grubo zaczynają w Anglii.
— Grzegorz Garbacik (@grzesgarbacik) June 17, 2020
Świetnymi interwencjami w drugiej połowie popisywał się Dean Henderson, ratując swój zespół przed utratą bramki. Dzięki temu wyrastał na bohatera tego spotkania. Nie powiemy tego samego o Nylandzie, który koniec końców raz skapitulował. Inną kwestią już jest to, że gol nie został uznany w myśl powiedzenia "złośliwość rzeczy martwych"
Dean Henderson jest przekozak. Ten gość już w tej chwili wywalczył 'jedynkę' w reprezentacji Anglii.
— Adrian Łażeński (@Adixell) June 17, 2020
Ależ progres.#AVLSHU #kanałangielski
Wróćmy jednak na chwilę do kuriozalnej, niewytłumaczalnej sytuacji z pierwszej połowy. Według informacji Sky Sports, technologia "Goal-Line" po prostu nie była włączona. Ot, tak sobie, po prostu nie włączyli, można machnąć ręką.
(kadr z filmu "Gwiezdne Wojny - Epizod III: Zemsta Sithów, rok 2005)
Zdajemy sobie sprawę, że bramka strzelona wówczas przez Sheffield United mogłaby nie zapewnić im zwycięstwa, ponieważ nastąpiłyby różne zmienne, gracze Aston Villi zmotywowaliby się do wyrównania, itd, ale mimo wszystko pozostanie poważny niesmak. Niewybaczalny błąd w bezbramkowym meczu, który nie był aż taki nudny jak wskazuje końcowy rezultat.
Sky twierdzi teraz, że... system Hawkeye nie był włączony w pierwszej połowie. Jaja. https://t.co/pG06HjR2K4
— Michał Gutka (@M_Gutka) June 17, 2020
AKTUALIZACJA:
Hawk-Eye Innovations opublikowało oświadczenie, które sprostowało informacje Sky Sports. System nie wykrył gola, mimo że JEDNAK DZIAŁAŁ W TRAKCIE CAŁEGO MECZU.
Hawk-Eye statement on the goal line incident during Aston Villa v Sheffield match this evening. pic.twitter.com/I2u5lqKMqe
— Hawk-Eye Innovations (@Hawkeye_view) June 17, 2020