Ekstraklasa zagościła na Wyspach - echa derbów Merseyside
Kiedy ogłaszano plan restartu lig europejskich, wielu obserwatorów obawiało się poziomu gry po powrocie. Eksperci zgodnie twierdzili, że tak długi rozbrat z graniem w połączeniu z przyspieszonymi przygotowaniami może mocno się odbić na piłkarskiej jakości. Można powiedzieć, że w dzisiejszych Derbach Merseyside wszelkie obawy się potwierdziły - dostaliśmy kopaninę godnej legendarnych starć Podbeskidzia Bielsko-Biała z Górnikiem Łęczna.
Już w czwartek hit - Chelsea zmierzy się z Manchesterem City! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy:
Everton: Pickford - Coleman, Holgate, Keane, Digne - Gordon (60' Sigurdsson), Gomes, Davies, Iwobi (88' Bernard) - Richarlison, Calvert-Lewin
Liverpool: Alisson, Alexander-Arnold, Matip (73' Lovren), Van Dijk, Milner (43' Gomez) - Keita (65' Wijnaldum), Fabinho, Henderson - Minamino (46' Oxlade-Chamberlain), Firmino (65' Origi), Mane
Jak widać, Jurgen Klopp nieco zamieszał w składzie. Był jednak do tego zmuszony - kontuzji nabawili się Mohamed Salah i Andy Robertson. W ich miejsce wskoczyli James Milner oraz Takumi Minamino, który podobno świetnie wyglądał na treningach. Nie można tego jednak powiedzieć o jego dzisiejszej grze, która rozczarowała, podobnie zresztą jak cały mecz. W pierwszej części dobrych okazji było jak na lekarstwo, natomiast całkiem sporo fauli i rwanej gry. Do ciekawszych momentów należy zaliczyć strzał Richarlisona z początku meczu, który przeszedł obok bramki oraz uderzenie z rzutu wolnego Trenta Alexandra-Arnolda, które świetnie sparował Jordan Pickford. Poza tym naprawdę nic ciekawego.
Niewiele się działo w pierwszej połowie derbów. Richarlison próbuje, sporo udanych dryblingów, ale niewiele z tego wychodzi, większość daleko od bramki. Miał okazję na strzał sprzed pola karnego, nie ułożył sobie piłki. Po przerwie chyba musi być ciekawiej #EVELIV #kanałangielski
— Darek Kosiński (@DarekKosinski) June 21, 2020
Już przed rozpoczęciem drugiej połowy Jurgen Klopp przeprowadził dwie zmiany - w 43. minucie w miejsce kontuzjowanego Milnera wszedł Joe Gomez, natomiast w przerwie bezbarwnego Minamino zastąpił Alex Oxlade-Chamberlain. Niestety w drugiej części gry niewiele uległo zmianie - niby coś tam próbował szarpać Richarlison, jednak jak miał już niezłą sytuację, to grzmotnął kilka pięter nad poprzeczką. Z pierwszych 35 minut drugiej połowy zapamiętaliśmy głównie wielbłąd Mike'a Deana, który podyktował niewytłumaczalny rzut wolny dla Liverpoolu po czystym wślizgu Lucasa Digne'a na Sadio Mane (Francuz nawet zarobił za to zagranie żółtą kartkę).
Dopiero 10 minut przed końcem zawodnicy trochę się obudzili. Głównie mowa tutaj o zawodnikach "The Toffees", którzy powinni przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Najpierw w słupek uderzył Tom Davies, który dobijał strzał Dominika Calvert-Lewina. Minutę później ponownie przed dobrą szansą stanął właśnie Calvert-Lewin, jednak uderzył obok bramki. I to by było w zasadzie tyle, jeśli chodzi o jakiekolwiek emocje w tym meczu.
Zero podjętego ryzyka.
— Krzysiek Perchał (@perchal) June 21, 2020
Widać, że wszystkie przedmeczowe wypowiedzi o chęci zgarnięcia kompletu punktów były jedynie przykrywką do naszego asekuracyjnego grania.
Widocznie myślami już jesteśmy przy fecie mistrzowskiej. Trudno grać pozorując. Brakuje nam dziś mentalności zwycięzców
" Derby Merseyside zdecydowanie nie wbijają w fotel" - powiedział komentujący to spotkanie Marcin Rosłoń. Naszym zdaniem powinien dostać medal w kategorii "Dyplomata roku". Jak na standardy Premier League to spotkanie było naprawdę bardzo słabe, jednak można się było tego spodziewać. Mecz po długiej przerwie, Liverpool z dwoma poważnymi osłabieniami i Everton, który przed pandemią skutecznością u siebie nie grzeszył. Mimo wszystko spory niesmak pozostaje.